Ppor. Czesław Zajączkowski ps. „Ragner” i Zgrupowanie „Południe”.
” – Więc jakiż jest, twoim zdaniem, sposób przełamania tego zbiorowego paraliżu, wywołanego hipnozą kłamstwa?
– W każdym razie nie można go szukać na drodze polemiki. Sam fakt bowiem polemiki wciąga w orbitę i przenosi nas w płaszczyznę bolszewickiego absurdu.
– Więc jaki? Powiedz.
– Należy go szukać na drodze równie prostych odruchów psychicznych: strzelać! […]
– Jak to, strzelać? Do kogo?
– Zwyczajnie. Po prostu. Do bolszewików.”
Józef Mackiewicz, „Droga donikąd”

Spis treści:
- „Cziort w oczkach” – część 1
- „Cziort w oczkach” – część 2
- „Cziort w oczkach” – część 3
- „Cziort w oczkach” – część 4
- „Cziort w oczkach” – część 5
- „Cziort w oczkach” – część 6
- „Cziort w oczkach” – część 7
- „Cziort w oczkach” – część 8
- „Cziort w oczkach” – część 9
- „Cziort w oczkach” – część 10
- „Cziort w oczkach” – część 11
„Cziort w oczkach” – część 1
Ppor. Czesław Zajączkowski ps. „Ragner” był jednym z najbardziej znienawidzonych przez sowietów dowódców nowogródzkiej Armii Krajowej. Jego działania przeciwko sowieckiej partyzantce permanentnie zwalczającej „białopolaków”, prowadzone na przełomie 1943/44 r. na Nowogródczyźnie, a także późniejsza niezłomna walka przeciw bandyckim działaniom, godzącym w ludność polską i podjęte w związku z tym poważne uderzenia odwetowe w sowiecką administrację i siły bezpieczeństwa, doprowadziły do tego, że nowi okupanci zaczęli bać się go jak ognia, nadając mu nawet wiele mówiący przydomek – „CZIORT W OCZKACH” (diabeł w okularach).
Ppor. „Ragner” jako rezerwista miał skromniejszy od innych dowódców zasób teoretycznej wiedzy wojskowej, ale w praktyce okazał się doskonałym organizatorem i przywódcą. Jedną z atrakcji najliczniejszego w okręgu IV batalionu 77 pp AK, którego dowódcą był właśnie ppor. Czesław Zajączkowski, było powszechnie znane jego wrogie nastawienie do sowietów, co gwarantowało mu popularność. „Ragner” nigdy nie przebaczył sowietom pierwszej okupacji i nie chciał żadnej współpracy z bolszewikami.
W jednym z raportów funkcjonariusze MWD Białoruskiej SRR pisali o zgrupowaniu ppor. „Ragnera”:
„Organizacja „Ragnera”, utworzona w lipcu 1943 r. przez organa niemieckiego kontrwywiadu [sic!] i dobrze uzbrojona, prowadziła na terenach okupowanych najbardziej aktywną walkę przeciwko radzieckim partyzantom w obwodach baranowickim i grodzieńskim. Po wyzwoleniu zachodnich obwodów Białorusi organizacja „Ragnera”, w której skład wchodziło kilka uzbrojonych band o łącznym stanie osobowym około 800 osób, weszła w skład „Armii Krajowej” i jako pierwsza podjęła walkę przeciwko władzy radzieckiej, dokonując aktów dywersyjno – terrorystycznych. Organizacja ta była najbardziej agresywna spośród wszystkich istniejących białopolskich band. Bandy „Ragnera”, tak zwane „Bataliony nadniemeńskie” miały niejednokrotnie starcia z grupami operacyjno – czekistowskimi”.
Ppor. „Ragner” utrzymał się w terenie do początków grudnia 1944 r. Ze względu na popularność wśród ludności, połączoną z niebywałą skutecznością działania – stał się jednym z najzacieklej tropionych dowódców polskiej partyzantki. Swoją ostatnią walkę „Ragner” i jego 30-osobowy oddział stoczył przeciwko olbrzymiej obławie Wojsk Wewnętrznych NKWD, liczącej ponad 1400 żołnierzy. Podczas służby w partyzantce „Ragner” był dwukrotnie awansowany – do stopnia sierżanta podchorążego rezerwy (sierpień 1943 r.) i podporucznika rezerwy łączności (11.11.1943 r.). W 1944 r. został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari.

Ppor. Czesław Zajączkowski ps. „Ragner” urodził się w 1916 r. Przed wojną był urzędnikiem w Lidzie, ukończył Szkołę Podchorążych Łączności w Zegrzu, w wojnie 1939 r. walczył jako plut. pchor. w kompanii łączności 19. DP. Bez prezencji „oficerskiej”, w początkowym okresie okupacji niemieckiej nie wyróżniał się niczym specjalnym wśród kadry Obwodu Lida krypt. „Bór”, w komendzie którego pełnił funkcje szefa łączności. W początkach 1943 r. zwrócił się drogą służbową do Komendy Okręgu o zgodę na przejście do partyzantki.
Ppłk Janusz Szlaski „Prawdzic”, „Borsuk” zgodził się na tę propozycję i skierował go na nadniemeńskie, południowe tereny powiatu Lida, dając mu grupę ochotników w placówki nr 311. Wraz z nimi, jeszcze wtedy plut. pchor. „Ragner” w kwietniu 1943 r. dołączył do operującej w rejonie Bielicy i Niecieczy kilkunastoosobowej lotnej grupy samoobrony dowodzonej przez sierż. Miszczuka, chroniącej ludność przed napadami partyzantki sowieckiej i różnorodnych „czerwonych” band. W ten sposób powstał oddział partyzancki nr 312., latem przekształcony w 2 kompanię Batalionu Zaniemeńskiego (potocznie zwanego Nadniemeńskim).

Oddział „Ragnera” skutecznie wykonał postawione przed nim zadania likwidacji wrogich grup sowieckiej partyzantki i „czerwonych” band w południowej części powiatu lidzkiego. Działania te prowadził wykonując jednocześnie akcje bojowe przeciwko niemieckim siłom okupacyjnym. Troska o ludność i obywatelskie podejście do mieszkańców bez względu na narodowość i wyznanie sprawiły, że „Ragner” stał się dowódcą bardzo popularnym wśród mieszkańców Ziemi Lidzkiej. Jego podkomendni oceniają, że ponad 30% „Ragnerowców” to prawosławni ochotnicy.
Stał się też „Ragner” jednym z najbardziej znienawidzonych przez sowietów dowódców nowogródzkiej AK. Walki z „czerwoną partyzantką” i Niemcami prowadzone były w latach 1943–1944 ze zmiennym natężeniem. Początkowo walczono z obydwoma wrogami, okresowo zimą 1944 r. „Ragner” ograniczył akcję przeciwko Niemcom – chroniąc ludność przed represjami, by wiosną 1944 r. ponownie podjąć działania antyniemieckie. W tym okresie doszło do zawieszenia broni z partyzantką sowiecką.
Historiografia sowiecka i białoruska uporczywie głoszą tezę, że głównym winowajcą konfliktu między AK a partyzantką sowiecką była Komenda Okręgu Nowogródzkiego AK, która realizowała „teorię dwóch wrogów”, wymyśloną przez swoje dowództwo. „Teoria dwóch wrogów” na Nowogródczyźnie nie była imaginacją, ale tragiczną rzeczywistością. Podjęte przez sowietów w końcu 1943 r. i początkach 1944 r. działania przeciwko AK całkowicie uprawniały Komendę Okręgu Nowogródzkiego do twierdzenia, że sowieci na równi z Niemcami zagrażają wolności, całości i niepodległości Rzeczypospolitej. Niestety, Komenda Główna AK naiwnie i z uporem maniaka nakazywała podjęcie współpracy z sowietami, nie zdając sobie zupełnie sprawy z faktycznej sytuacji z jaką musieli zmagać się żołnierze Armii Krajowej na Nowogródczyźnie.

W pierwszym okresie okupacji niemieckiej na Nowogródczyźnie nie było zorganizowanej partyzantki sowieckiej. Pierwsze grupy partyzanckie pojawiły się w lecie i na jesieni 1941 r. Większość grup składała się z żołnierzy rozbitej Armii Czerwonej. Zostały one na części Nowogródczyzny przyjęte wrogo przez ludność miejscową, głównie przez ich bandyckie postępowanie. Brak możliwości ukrycia się po wsiach, przyspieszył powstawianie grup leśnych w tych rejonach. Grupy te były zaopatrywane i uprzedzane w razie potrzeby o niebezpieczeństwie przez nieliczne grono miejscowych chłopów. Te nieliczne oddziały partyzanckie miały nietrwały skład i myślały bardziej o przetrwaniu niż o działalności bojowej. Działania niemieckich władz okupacyjnych sprawiły, iż wiosną 1942 r. powstały grupy i oddziały partyzantki sowieckiej. Rozpoczęły działalność zbrojną grupy partyzanckie: w powiatach wołożyńskim, lidzkim, nowogródzkim, baranowickim, i w Puszczy Lipiczańskiej. W czerwcu 1942 zostały zorganizowane oddziały działające w rejonach dzierżyńskim, iwienieckim i stołpeckim. Ze strony sowieckiej przerzucono oddział na teren Puszczy Nalibockiej. Skład osobowy grup partyzanckich nie przekraczał kilkuset ludzi. W drugiej połowie 1942 r. liczba oddziałów oraz ich stan osobowy na Nowogródczyźnie znacznie wzrosła, osiągając liczbę ponad 2600 ludzi.
W latach 1942 – 1943 partyzantka sowiecka została zasilona również przez najbardziej energicznych przedstawicieli społeczności żydowskiej, chroniących się przed zagładą.
11 kwietnia 1943 r. na teren Puszczy Nalibockiej przybył sekretarz baranowickiego podziemnego obwodowego komitetu partyjnego, pełnomocnik CSzRP i KC KP(b)B, dowódca Zgrupowania Baranowickiego partyzantki sowieckiej, generał major Wasilij Czernyszow „Płaton”. Miał pełnomocnictwo do rozwiązywania wszystkich problemów ruchu partyzanckiego w obwodzie baranowickim. Głównymi zadaniami gen. „Płatona” było przejęcie politycznego kierownictwa nad walką z okupantem niemieckim, nadanie

ruchowi partyzanckiemu charakteru ogólnonarodowego, kierowanie działalnością bojową oddziałów i brygad partyzanckich, dywersyjnych i grup wywiadowczych, organizowanie podziemia partyjnego i kierowanie jego pracą w rejonach, miastach i oddziałach partyzanckich, kierowanie pracą partyjno – polityczną wśród ludności cywilnej, wydawanie czasopism, ulotek i innych materiałów oraz organizacja ich kolportażu, informowanie KC KP(b)B o sytuacji na tyłach nieprzyjaciela.
Podziemie polskie nie miało pełnego rozeznania stanów osobowych i uzbrojenia partyzantki sowieckiej. W końcu września 1943 r. na Nowogródczyźnie działało około 8795 partyzantów sowieckich. 22 brygady zgrupowania gen. Czernyszowa dysponowały znaczną siła ognia.
Wartość bojowa oddziałów sowieckich w różnych okresach była różna. Zdarzało się, że bolszewicy uciekali nawet przed niewielkimi oddziałami policji. Akcji zbrojnej przeciwko okupantowi nie prowadzono wcale lub ograniczano ją do drobnych działań dywersyjnych. Większość operacji zbrojnych Zgrupowania Baranowickiego została przeprowadzona przeciwko formacjom pomocniczym, „samochowcom” i partyzantce AK. Działania te były często połączone z represjami w stosunku do ludności cywilnej, także wobec Białorusinów.
Oddziały partyzantki sowieckiej na Nowogródczyźnie prowadziły również działalność polityczno – propagandową tak we własnych oddziałach, jak i wśród ludności. Integralną część sowieckiego ruchu partyzanckiego stanowiły konspiracyjne organizacje partyjne, tzw. „jaczejki bolszewickie”.
Głównym celem propagandy komunistycznej na Nowogródczyźnie było utrwalenie myśli o przynależności tych obszarów do ZSRR i nieuchronnym powrotem władzy sowieckiej. Temu celowi miała także służyć obecność i działalność oddziałów i brygad Zgrupowania Baranowickiego.
Współpraca partyzantki sowieckiej z Polakami występowała sporadycznie, lokalnie, a przez stronę sowiecką traktowana była wyłącznie jako wybieg taktyczny, koniunkturalny. Sowieci dążyli do podporządkowania sobie, lub wręcz zlikwidowania, nielicznych jeszcze polskich oddziałów partyzanckich.
Początkowo działalność wywiadowcza i kontrwywiadowcza prowadzona była przez grupy i oddziały partyzantki sowieckiej w sposób słabo zorganizowany. System organów wywiadu i kontrwywiadu powstał wiosną – latem 1943 r. Zaczęto tworzyć w każdym oddziale i brygadzie komórki NKGB (wydziały specjalne) i struktury wywiadowcze. Wywiad agenturalny funkcjonował poprzez zwerbowanych w oddziałach i w terenie konfidentów. Na terenach opanowanych przez jednostki sowieckie Wydział Specjalny pełnił funkcje policji politycznej stosując represje wobec ludności cywilnej. Początkowo źródłem żywności były nie tylko gospodarstwa chłopskie, ale i majątki. Po ich bezmyślnym wyniszczeniu, wyżywieniem oddziałów sowieckich został obciążony wyłącznie miejscowy rolnik. Z biegiem czasu partyzantka sowiecka „wyczyściła” z żywności niektóre tereny Nowogródczyzny. Bardzo często w żywność i odzież zaopatrywano się w drodze rabunku. Liczba partyzantów sowieckich, ilość i sposób pobierania żywności zagroziły biologicznej egzystencji chłopów zamieszkującego tereny kontrolowane przez jednostki sowieckie. „Operacjom gospodarczym” bardzo często towarzyszyły gwałty i pijaństwo.

W kwietniu 1943 r. w Niecieczy (pow. Lida) sowieci spalili dwór i gospodarstwo Domańskich, mordując przy tym żołnierza AK Aleksandrę Wodziczko „Olę”. Kilka dni później w tej samej wsi sowieci spalili żywcem panią Tarasiewicz „Helenę” z dziećmi. W Dzitrykach (pow. Nowogródek) zabili Franciszka Czarnela „Gajowego” i Jana Krzywca z dziećmi. W nocy z 30 kwietnia na 1 maja w Worończy partyzanci sowieccy zamordowali w szczególnie bestialski sposób czteroosobową rodzinę ziemiańską Czarnowskich. Wśród zamordowanych była ciężarna Jadwiga Czarnowska. Zwłoki zabitych spalono we dworze. W maju z rąk bolszewików zginęli należący do AK Jan Danejko z folwarku Korosno i bracia Haraburdowie z chutoru Trosiejki. Na pytania miejscowych ludzi, dlaczego to robią, sowieci odpowiadali: „Mamy rozkaz niszczyć polskich „pamieszczyków”.
„Cziort w oczkach” – część 2
Do największej tragedii na Nowogródczyźnie doszło 9 maja 1943 r. w Nalibokach, gdy partyzanci z Brygady im. Stalina i żydowskiego oddziału Tewje Bielskiego, pod pozorem likwidacji miejscowej samoobrony zorganizowanej pod przymusem przez Niemców z miejscowej ludności, zamordowali 128 osób. Zaznaczyć należy, że dowództwo sowieckie doskonale się orientowało, iż znaczna część „samoochowców” była członkami konspiracji polskiej i zamierzała wkrótce wyjść z bronią do lasu.

Z rozmowy, którą Wacław Nowicki przeprowadził już po wojnie z jednym z dowódców nalibockiej samoochowy Eugeniuszem Klimowiczem wynika, iż w kwietniu 1943 r. doszło do spotkania przedstawicieli tej samoobrony z partyzantką sowiecką. Sowieci proponowali pozorowane rozbicie samoochowy, a następnie, po złożeniu przysięgi, wcielenie jej członków do partyzanckich oddziałów radzieckich. Polacy przyjęli tylko warunek pierwszy, proponując przeprowadzenie akcji o świcie 3 maja. Natomiast zdecydowanie odmówili złożenia przysięgo i przystąpienia do jawnej walki z Niemcami pod dowództwem sowieckim. Stąd masakrę w Nalibokach można potraktować jako działanie dowództwa partyzantki sowieckiej wyraźnie skierowane na rozbicie miejscowej konspiracji AK. Eugeniusz Klimowicz, oficer AK i dowódca miejscowej samoobrony zasiadł po wojnie w komunistycznej Polsce na ławie oskarżonych. Ponieważ podczas masakry w Nalibokach broniący się rozpaczliwie Polacy zastrzelili kilku napastników, został on oskarżony przez komunistyczną prokuraturę o “zamordowanie radzieckich partyzantów”. Jako zbrodniarza faszystowsko-hitlerowskiego skazano go w 1951 roku na karę śmierci, zamienioną na dożywocie. Wyrok został uchylony w 1957 roku.
Wacław Nowicki, który 8 maja 1943 roku miał 18 lat tak opowiada o tamtej tragedii:
„Była 4.30, może 5 w nocy. Obudził mnie potężny huk. Długa seria z karabinu maszynowego poszła po chałupie. Kule przebiły na wylot belki i przeleciały nad naszymi łóżkami. Pocisk utkwił w ścianie, kilka centymetrów nad moją głową. Usłyszałem wrzaski. Zabarykadowaliśmy się w domu, ale napastnicy pobiegli dalej, w stronę centrum Naliboków. To nas uratowało”.
Wkrótce Nowiccy, którzy mieszkali na obrzeżach miasteczka, zobaczyli przez okno pierwsze płomienie. Z pobliża dobiegała gęsta kanonada. Do pogrążonych we śnie Naliboków wdarli się sowieccy partyzanci. Około 120-150 uzbrojonych ludzi.
„Szli przed siebie, wpadali do chałup. Każdego, kogo napotkali na swojej drodze, zabijali z zimną krwią. Dla nikogo nie było litości” – opowiada inny świadek wydarzeń, obecnie 83-letni Wacław Chilicki.
Bolesław Chmara miał wówczas 15 lat:
„Wywołali mojego starszego o trzy lata brata na ganek. Wyszedł. Wśród nich była kobieta. Podniosła karabin i trafiła go prosto w pierś. To była rozrywająca kula dum-dum. Wyrwało mu całe ramię. Ona wzruszyła ramionami, odwróciła się na pięcie i poszli dalej. Zrabowali, co się dało, a chałupę puścili z dymem”.
Zamordowano wówczas głównie mężczyzn i wyrostków. Ale również 10-letnie dziecko i kilka kobiet. Jedna z nich zginęła, broniąc trzech synów. W kilku przypadkach zabito po siedmiu, ośmiu członków jednej rodziny. Część ludzi zginęła w łóżkach, część wyprowadzono na podwórza i rozstrzelano po kilkunastu, w zbiorowych egzekucjach. Od pocisków zapalających zajęło się kilka chałup. Spalono kościelną wieżę, pocztę, remizę. Zrabowano dużą ilość jedzenia, koni, bydła.
„To, co zobaczyliśmy, gdy odeszli partyzanci, przechodziło ludzkie pojęcie. Wypalone budynki. Stosy trupów. Głównie rany postrzałowe, porozbijane głowy, wytrzeszczone w przerażeniu, martwe oczy. Wśród zabitych dojrzałem szkolnego kolegę… Dla młodego chłopaka, jakim wówczas byłem, to był prawdziwy szok. Nie zapomnę tego widoku do końca życia” – opowiada Wacław Nowicki.

Mieszkańcy Naliboków, którzy przeżyli, nie mają wątpliwości, że w sowieckim oddziale, który dokonał masakry, duża część partyzantów pochodziła z działającego w sąsiedniej Puszczy Nalibockiej żydowskiego oddziału Tewje Bielskiego.
„To Żydzi, którzy przed wojną mieszkali wśród nas, brylowali wśród napastników. Doskonale wiedzieli, kto, gdzie mieszka, kto jest kim” – wspomina Nowicki.
„To była banda zwyrodniałych bandytów, a nie żadni partyzanci. Ich głównym zajęciem były grabieże i mordy. Bardzo często dopuszczali się również gwałtów. Zgwałcili jedną z moich sąsiadek. Ojcu, któremu pod pistoletem kazali na to patrzeć, powiedzieli: “Nie martwcie się, po wojnie przyjdziemy i się ożenimy”. Brata mojego ojca chrzestnego Antoniego Korżenkę zastrzelili podczas napadu, jak nie chciał oddać im swoich koni” – opowiada dalej Wacław Nowicki.
Mieszkańców Naliboków, którym udało się przeżyć sowiecką pacyfikację, wkrótce dotknęła kolejna tragedia. 6 sierpnia 1943 roku do miasteczka wkroczyły niemieckie oddziały prowadzące w Puszczy Nalibockiej operację antypartyzancką pod kryptonimem “Hermann”. Ludność została wymordowana lub wywieziona na roboty do Rzeszy, a wszystkie – ocalałe po pierwszej pacyfikacji – zabudowania spalone i zrównane z ziemią.
Sytuacja, która się wytworzyła w 1943 r. na Nowogródczyźnie zmusiła dowództwo AK do podjęcia odpowiednich środków mających na celu obronę miejscowej ludności i własnych szeregów przed wrogą akcją partyzantki sowieckiej. Właśnie wtedy przyśpieszono organizację samoobrony i własnych oddziałów partyzanckich. Jednym z pierwszych były oddziały samoobrony sierż. Władysława Miszczuka „Stryja” i plut. pchor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”, z których w maju 1943 r. Komenda Okręgu utworzyła oddział nr 312. Początkowo działano dość ostrożnie. Oddział spędzał dzień w stodołach, a w nocy wychodził na akcje, zasadzki i patrole. Siłami członków konspiracji zorganizowano nocne warty we wsiach powiatu lidzkiego. Działania zbrojne przeciwko rabującym partyzantom sowieckim podjęły placówki terenowe w obwodzie Iwje-Juraciszki. Wywiad oddziału im. Czapajewa na przełomie kwietnia i maja 1943 r. donosił, że w oznaczonym terenie:
„[…] zjawiły się nieduże grupy partyzantów polskich, które polują na partyzantów [sowieckich]. We wsi Izabelin jeden partyzant [sowiecki] został zabity, a drugi ranny. W pobliżu wsi Traby, według opowiadań chłopów, zostało zamordowanych kilka osób aktywnie pomagającym partyzantom [sowieckim].”
Przeciwko bolszewickim grupom rabunkowym wystąpiły również oddziały nr 301 i 314. W okresie maj-czerwiec 1943 r. jednostki partyzanckie Okręgu Nowogródzkiego AK stoczyły dziesięć potyczek z oddziałami Zgrupowania Baranowickiego, występując przeważnie w obronie ludności miejscowej. Potwierdza to „Historia oddziału ″Iskra″ Brygady im. Kirowa”, w której czytamy, że „[…] początkowo z żywnością nie było kłopotów […]. Ale po zjawieniu się w rejonie działania band białopolskich […] z zaopatrzeniem w żywność powstały problemy, gdyż żywność zdobywaliśmy często w walce zbrojnej […].”

24 czerwca 1943 r., w rozmowie z członkami Brzeskiego Komitetu Antyfaszystowskiego Biuro KC KP(b)B zabroniło aktywowi organizacji nawiązywania łączności z polskimi grupami nacjonalistycznymi. Przybywających na rozmowy przedstawicieli nacjonalistów polskich polecono porywać i samolotem dostarczać do Moskwy, a organizacje polskie – wykrywać i wszelkimi sposobami wystawiać na uderzenie Niemców. Nakazywano nie przebierać w środkach walki, przestrzegając jednak ściśle zasad konspiracji, tak by prowadzone działania w żaden sposób nie wskazywały bezpośrednio na partyzantkę sowiecką. W stenogramie z posiedzenia Biura KC KP(b)B z 24 czerwca 1943 r. zanotowano: „[…] Na pewno trzeba będzie postawić problem rozbrojenia polskich patriotów nacjonalistycznych (sic!) i zdemaskowania ich jako agentów Sikorskiego i zdrajców narodu polskiego […].”
W końcu czerwca 1943 r. „Ragner” podjął działania przeciwko siatce informacyjno-wywiadowczej partyzantki sowieckiej. Jeszcze w tym samym miesiącu szef sztabu Brygady Leninowskiej tłumaczył brak wiadomości o przewozach kolejowych likwidacją trzech informatorów.
W okresie od lipca do listopada 1943 r., oddziały sowieckie nie podejmowały większych akcji zbrojnych przeciwko jednostkom polskim. Po fiasku pertraktacji Komendy Okręgu z sowietami, strona polska wykazywała większą aktywność. Oddział „Ragnera” rozpoczął działania zmierzające do obsadzenia prawego brzegu Niemna. Równolegle z tym przystąpiono do oczyszczania kontrolowanego terenu z agentury sowieckiej i niemieckiej. Pochodzący prawdopodobnie z sierpnia meldunek Komendy Okręgu Nowogródzkiego AK podaje, że „[…] oddział 312 [„Ragnera”] w lipcu wykonał dużo wypadów i zasadzek na bandy sowieckie z bardzo dobrym wynikiem. Ogólnie biorąc w miesiącu czerwcu i lipcu oddział zniszczył ponad 100 partyzantów sowieckich […].”
Działania zbrojne miały niekiedy charakter „czyszczenia” terenu. W Orli Batalion Zaniemeński AK przeprowadził akcję represyjną w stosunku do osób współpracujących i popierających partyzantów sowieckich. W odwecie za strzelanie przez mieszkańców do Polaków spalono 5 zabudowań gospodarskich Białorusinów w Orli i zastrzelono 13 osób. Kilka tygodni później zlikwidowano 16 osób współpracujących z partyzantami sowieckimi i Niemcami, którzy – jak pisano w meldunku – „ostatnio przejawiali wybitnie szkodliwą i w wysokim stopniu niebezpieczną akcję w stosunku do miejscowego społeczeństwa polskiego.”
18 sierpnia 1943 r. we wsi Dokudowo odział „Ragnera” stoczył potyczkę z sowieckim oddziałem partyzanckim. Straty nieprzyjaciela: 1 zabity.
W sierpniu 1943 r. Niemcy rozpoczęli duże akcje przeciwpartyzanckie. Ruchy niemieckich jednostek pacyfikacyjnych zagroziły swobodzie operacyjnej oddziałów polskich. Wobec niebezpieczeństwa osaczenia i przyciśnięcia Batalionu Zaniemeńskiego AK do Niemna, co groziło jego zagładą, podjęto decyzję o odskoku na północ i marszu w kierunku Puszczy Rudnickiej, podczas którego stoczono kilka potyczek z Niemcami, jak również z sowietami. Wskutek koncentracji znacznych sił niemieckich postanowiono wrócić na stare miejsce postoju. Trasa powrotu prowadziła przez część powiatu lidzkiego, stanowiącego teren operacyjny Brygady im. Kirowa. Meldunek dowództwa Brygady Kirowskiej podawał:
„Informujemy, że w rejonie mp. Brygady im. Kirowa obecnie skoncentrowało sie około trzech grup w liczbie około 700 ludzi pod nazwą ″Nadniemeńscy partyzanci″. […] Te białe bandy mają zadanie jednocześnie z Niemcami zniszczyć i nasze oddziały partyzantów sowieckich. […] 19 września banda białopolska pod dowództwem por. „Wagnera” [powinno być „Ragnera”] znajdowała sie w mp. Oddziału ″Iskra″ (Dokudowo rej. lidzki) przy czym zostało zabitych czterech partyzantów z oddziału ″Iskra″. Jednocześnie wystosowano ultimatum o podporządkowaniu się oddziału partyzantom białopolskim […].”
Więcej o treści tego ultimatum pisał gen. „Płaton” w depeszy do BSzRP z 4 listopada 1943 r.: „Nowogródzka organizacja podziemna przesłała list podpisany przez „Wagnera” [powinno być „Ragnera”], gdzie jest napisane, że ″sowieckie oddziały partyzanckie są traktowane jak oddziały okupacyjne, które powinny wycofać się z obwodów zachodnich. W przeciwnym wypadku czeka was smutny los […].”

W listopadzie 1943 r. na Nowogródczyźnie zjawiła się nowa sowiecka jednostka partyzancka, składająca się z oddziałów ze Wschodniej Białorusi – Zgrupowanie Białostockie, które miało dotrzeć na teren Białostocczyzny i tam prowadzić walkę partyzancką. W czasie rajdu partyzanci ci „wsławili się” rabunkami o niespotykanej dotychczas na Nowogródczyźnie skali, co potwierdzają również źródła sowieckie. 19 listopada blisko 800 sowietów zaatakowało we wsi Buciły pluton ppor. Jana Wasiewicza „Lwa”, który po ok. 40-minutowej walce musiał się wycofać do Mociewicz, gdzie przeprawy na Niemnie broniły dwie kompanie UBK [Uderzeniowe Bataliony Kadrowe] i kompania szczuczyńska. Po ponad godzinnej walce, wskutek ogromnej przewagi nieprzyjaciela, jednostki polskie wycofały się. Zgrupowanie Białostockie rozpoczęło przeprawę , która trwała do godziny 21:00. Późnym wieczorem tylną straż sowietów zaskoczył i rozbił oddział ppor. „Ragnera”. Była to największa bitwa stoczona przez akowskie i sowieckie jednostki partyzanckie na Nowogródczyźnie pod koniec 1943 r. Zginęło ok. 200 partyzantów sowieckich, natomiast straty polskie wynosiły 2 zabitych i 4 rannych. Dane sowieckie znacznie zaniżają swoje straty. W sumie w okresie od lipca do listopada 1943 r. oddziały sowieckie stoczyły ponad 25 walk i potyczek z oddziałami partyzanckimi Okręgu Nowogródzkiego Armii Krajowej.
„Cziort w oczkach” – część 3
Jesienią 1943 r. kompania „Zająca” (NN) z oddziału „Ragnera” zaatakowała nad rzeką Gawją oddział rabunkowy sowietów odrzucając nieprzyjaciela za rzekę.
Do kolejnego starcia z sowietami doszło 16 grudnia 1943 r. w rejonie wsi Mociewicze. Straty są nieznane.
Następne starcia oddziału „Ragnera” to 2, 4 i 5 stycznia 1944 r. we wsi Borki, gdzie oddział ″Iskra″ zaatakował pododdziały polskiej partyzantki. Zginęło kilku „Ragnerowców”.
10 lutego 1944 r. połączone siły Brygad im. Kirowa i Czapajewa zaatakowały oddział z batalionu „Ragnera” stacjonujący we wsiach Dokudowo-Filonowce. Według danych sowieckich Polacy stracili 15 zabitych, 13 rannych i 1 żołnierz AK trafił do niewoli. Źródła polskie podają, iż w trakcie obrony Filonowców straty oddziału polskiego wynosiły 2 zabitych, a sowietów 8 lub 9 poległych.
W nocy z 2 na 3 marca 1944 r. w czasie potyczki we wsi Dziemjanowice przez pododdział z batalionu „Ragnera” został zabity 1 partyzant sowiecki ze Zgrupowania Szczuczyńskiego.
10 i 12 maja 1944 r. żołnierze „Ragnera” stoczyli walkę z sowietami w Żurawielnikach i na chutorze Tatary. Poległo kilku partyzantów polskich i 1 sowiecki.

Stosunki z partyzantką radziecką zaostrzały się coraz bardziej. W końcu listopada Rosjanie donieśli dowództwu Zgrupowania Stołpeckiego AK o zbrojnej utarczce w miejscowości Dubniki, a następnie uparcie (i bezskutecznie) żądali wydania w ich ręce dowodzącego wówczas polskim oddziałem chor. Zdzisława Nurkiewicza ps. „Noc”. Kolejną akcją strony radzieckiej było doniesienie Polakom o planowanej przez Niemców akcji na Puszczę Nalibocką. 1 grudnia 1943 r., podczas odprawy, na której miano ustalić zasady współdziałania wobec wspólnego zagrożenia, Rosjanie aresztowali oficerów polskiej delegacji: dowódcę zgrupowania Wacława Pełkę ps. „Wacław”, ppor. Walentego Parchimowicza ps. „Waldan”, por. Ezechiela Łosia ps. „Ikwa”, ppor. Juliusza Borowickiego ps. „Klin” – odpowiedzialnego za propagandę, por. Kaspra Miłaszewskiego ps. „Lewald”, ks. kapelana Mieczysława Suwałę ps. „Oro”. Następnie rozbroili część oddziału stacjonującą w Drywieźnie (ok. 400 ludzi). Stawiających opór zastrzelono, pięciu oficerów przewieziono samolotem do Moskwy.

Akcja ta, jak wykazał dokument znaleziony kilka dni później przy zwłokach jednego z radzieckich komisarzy, nie była przypadkowa. 22 czerwca 1943 r. obradujący w Moskwie, Centralny Komitet KP(b) Białorusi podjął decyzję o przystąpieniu do zwalczania Armii Krajowej. Nakazano swoim oddziałom partyzanckim, dowodzonym z Moskwy, wyeliminowanie polskich konspiracyjnych organizacji wolnościowych wszelkimi możliwymi metodami.
O bezwzględności działań sowieckich mogą świadczyć fragmenty rozkazu likwidacji Polskiego Oddziału Partyzanckiego (Zgrupowanie Stołpeckie):
„[…] Jeżeli podczas rozbrajania legioniści będą stawiać opór, należy użyć siły aż do rozstrzelania. W przypadku użycia broni przez polskich legionistów „partyzantów” – rozstrzeliwać na miejscu […].”
Natomiast w liście gen. Czernyszowa „Płatona” do towarzysza Grigorija Sidoruka „Dubowa”, dowódcy brygady partyzanckiej im. Stalina w Puszczy Nalibockiej, która wykonywała 1.12.1943 rozkaz rozbrojenia oddziału, można przeczytać:
„Tow. „Dubow”. Operację przeprowadziliście doskonale. To bardzo dobrze. […] Wziąć Polaków i trzymać ich grupami (na razie bez broni) […] Część należy zwerbować i puścić do domu. Łajdaków, szczególnie policjantów, ziemian, osadników, [roz]strzelać, ale po cichu, żeby nikt nie wiedział […].”
Ocalały oddziały znajdujące się w terenie, m.in. ppor. Adolfa Pilcha ps. „Góra” i chor. Zdzisława Nurkiewicza ps. „Noc”. Do nich zwróciła się za pośrednictwem sołtysa żandarmeria z Rakowa, proponując pakt o nieagresji oraz dostawę broni i amunicji. Ppor. Adolf Pilch, nowy dowódca Zgrupowania Stołpeckiego AK, stojąc przed zadaniem odbudowania oddziału i zagrożony przez partyzantów radzieckich, wyraził zgodę. KG AK, która dowiedziała się o tej sprawie na przełomie grudnia i stycznia, nakazała natychmiastowe przerwanie współpracy. Prawdopodobnie pakt o nieagresji z Niemcami istniał nadal, bo do końca czerwca 1944 r. Zgrupowanie nie stoczyło ani jednej potyczki z Niemcami. Zgodnie z rozkazami nie podejmowało działań zaczepnych w stosunku do partyzantki radzieckiej, wielokrotnie jednak walczyło w obronie własnej lub w obronie ludności cywilnej.

Jesienią 1943 roku w podobnie ciężkiej sytuacji znalazł się Batalion Zaniemeński AK ppor. „Ragnera”. Przed dowództwem oddziału stanął problem przetrwania zimy 1943/1944 roku w bezleśnym terenie, gdyż próba opanowania, przynajmniej części Puszczy Lipiczańskiej nie udała się.
Warto tutaj przytoczyć opinię Kazimierza Krajewskiego, który napisał, że gdyby Batalion Zaniemeński pozostał na prawym, bezleśnym brzegu Niemna, gdzie ludność popierała powszechnie AK, każda większa niemiecka operacja przeciwpartyzancka przyniosłaby tragedię. Kilka batalionów wojska i policji zepchnęłoby oddziały AK za Niemen, gdzie czekałaby ich nieunikniona walka z bolszewikami. Patriotyczny region nadniemeński zostałby spacyfikowany, zaś ludność polska podzieliłaby los mieszkańców wiosek z rejonu Puszczy Nalibockiej. Oczywiście oddziały AK stoczyłyby w jej obronie serię walk, lecz ich przebieg był z góry wiadomy. Początkowe przejściowe sukcesy musiałyby nieuchronnie zakończyć się klęską. Brak było amunicji, każda akcja powodowała jej zużycie, a żadna pomoc materiałowa ze strony organizacji nie nadchodziła.
Do rozmów z niemieckimi władzami okupacyjnymi doszło po kilkakrotnie podejmowanych próbach ułożenia się z dowództwem partyzantów sowieckich i po wydarzeniach 1 grudnia 1943 roku w Puszczy Nalibockiej, kiedy nie było już żadnej wątpliwości, iż sowieci dążą do likwidacji AK. Pisząc o zawartym 4 stycznia 1944 roku w Lidzie porozumieniu, Kazimierz Krajewski podkreśla, że sami Niemcy określali, iż chodziło o zawarcie „miejscowego” (lokalnego) zawieszenia broni. Nie ma tam mowy o wspólnych operacjach przeciw bolszewikom czy podporządkowaniu w jakikolwiek sposób oddziałów polskich stronie niemieckiej. A nawet to zawieszenie broni miało charakter warunkowy. „Ragner” zobowiązał się do powstrzymania się od atakowania Niemców, ale tylko wtedy, gdy i oni nie będą atakowali. „Ragner” traktował przyjęte ustalenia czysto taktycznie, na przetrwanie zimy, gdyż niejednokrotnie podległe mu oddziały, kamuflując się jako partyzantka sowiecka, przeprowadzały akcje na Niemców i oddziały kolaboranckie na obszarach nie objętych zawieszeniem broni. Zawarty rozejm umożliwił oddziałom znad Niemna przetrwanie zimy 1943/44 oraz znaczną rozbudowę, zaś ludność cywilną uchronił od niemieckich represji. Rozwój sytuacji nad Niemnem przyczynił się do tego, że Gebietskommisar nie zdecydował się na ogłoszenie w Gebietskommisariacie Lida mobilizacji do Białoruskiej Krajowej Obrony, co uchroniło tysiące ludzi przed służbą w kolaboranckiej formacji.
Niemcy zdawali sobie sprawę z nietrwałości i prowizoryczności zawartych umów z Polakami. W raporcie wywiadu niemieckiego z 26 kwietnia 1944 roku dotyczącym polskiego podziemia, czytamy:
„Nie bacząc na zawarte porozumienie pomiędzy dowództwem Policji Bezpieczeństwa i SD oraz obiema polskimi bandami «Ragner» i «Góra», ilość napadów i grabieży ze strony pozostałych band ciągle wzrasta, szczególnie w okolicach Wilna. Za okres od 5 marca do 21 kwietnia [1944 r.] ilość napadów na placówki wyniosła 32 (…). Obie polskie bandy narodowe «Ragner» i «Góra», które zawarły w chwili obecnej porozumienie z SD i są względem nas lojalne, lecz bezkompromisowo występują przeciwko bandom sowieckim, są albo zdrajcami sprawy polskiej, albo świadomym ogniwem pośrednim pomiędzy nami a polskimi bandami narodowymi potrzebującymi broni, amunicji i sprzętu z naszych rąk, a także możliwości spokojnego prowadzenia na własnym terenie szkolenia wojskowego i mobilizacji rekrutów. (…)
Te zdyscyplinowane i dobrze wyszkolone bandy o stosunkowo dużym duchu moralnym stanowią poważne zagrożenie, ponieważ korzystają z pomocy miejscowej ludności, a także posiadają fanatyczną wolę i temperament połączone z fachowością. Rozpoczną walkę z nami z zupełnie innym rozmachem niż to mogły zrobić bandy sowieckie na tym terenie [sic!]. Porozumienia z poszczególnymi polskimi bandami w celu zapewnienia ochrony linii komunikacyjnych na tyłach stanowią szczególne zagrożenie (…).
Po dokładnej analizie tej sytuacji nasuwa się wniosek, że zawarcie porozumienia z polskimi bandami przyniesie Wehrmachtowi więcej szkody niż tymczasowego pożytku (…).”
Do tego należy dodać, iż oddziały „Góry” i „Ragnera” nie zaniechały antyniemieckiej akcji propagandowej, wywiadowczej i kontrwywiadowczej. Zawieszenie broni dotyczyło tylko Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego i Nadniemeńskiego. Pozostałe jednostki partyzanckie Armii Krajowej na swych terenach operacyjnych toczyły walkę zbrojną z okupantem niemieckim.
Rozejm z Niemcami zawarty przez AK na Nowogródczyźnie należy traktować tylko jako czasowe ograniczenie antyniemieckiej akcji zbrojnej na niektórych terenach okręgu. Zawieszenie broni objęło jednostki AK szczególnie narażone na ataki przeważających sił partyzantki sowieckiej.
Negatywnie ocenił porozumienie ppor. „Góry” i ppor. „Ragnera” z Niemcami Roman Korab-Żebryk. W swej książce o operacji wileńskiej AK pisze on, iż A. Pilch i Cz. Zajączkowski wyłamali się z dyscypliny organizacyjnej i wyrządzili szkodę społeczeństwu polskiemu, ponieważ „po wypędzeniu Niemców władze sowieckie uzasadniały rozbrajanie resztek AK zdradą [sic!] oddziałów «Góry» i «Ragnera».” Ta ocena została sformułowana, nim zostały otwarte archiwa posowieckie. Podjęcie czasowej współpracy z Niemcami dwóch zgrupowań AK na Nowogródczyźnie było dramatyczną próbą odwrócenia biegu wydarzeń zapoczątkowanych sowiecką zdradą 17 września 1939 roku. To sowieci podjęli decyzję o likwidacji AK, która przecież była siłą zbrojną państwa koalicji antyhitlerowskiej, i to nie „Ragner” i „Góra” ponoszą odpowiedzialność za rozbrojenie AK na Nowogródczyźnie po 15 lipca 1944 roku. Oddziały Armii Krajowej Okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego zostałyby rozbrojone przez Armię Czerwoną niezależnie od tego, czy podporucznicy Pilch i Zajączkowski utrzymywali kontakty z Niemcami czy nie. Sprawę „Ragnera” i „Góry”, należałoby raczej rozpatrywać w kategoriach fortelu wojennego. O podjętych decyzjach zameldowali Komendzie Okręgu, która zaaprobowała ich działania i nie wyciągnęła wobec obu oficerów żadnych konsekwencji. Można zatem przypuszczać, iż nie przekroczyli w kontaktach z Niemcami otrzymanych wytycznych.

Inaczej stało się z rtm. Józefem Świdą „Lechem” który kontaktował się z Niemcami osobiście i zawarł z nimi 8 lutego 1944 roku pisemną umowę. Do zbadania i rozwiązania kwestii kontaktów oddziałów nowogródzkich z Niemcami, Komenda Główna AK wysłała z Warszawy w lutym 1944 roku mjr. dypl. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”. Na początku pierwszej dekady marca „Lech” został postawiony przed sądem polowym i skazany na śmierć. Major „Kotwicz”, korzystając z posiadanych uprawnień, zawiesił wyrok sądu do zakończenia wojny, z prawem rehabilitacji na polu walki w terenie wyznaczonym przez Komendę Główną.
Przybycie na Nowogródczyznę mjr. Macieja Kalenkiewicza i objęcie przez niego stanowiska dowódcy Zgrupowania Nadniemeńskiego nie spowodowało radykalnej zmiany istniejącego układu w stosunkach z Niemcami i z sowietami.
„Cziort w oczkach” – część 4
Mimo, iż rozbrojenie oddziału stołpeckiego AK było dobitnym dowodem agresywnych planów sowieckich w stosunku do Armii Krajowej, Komenda Okręgu Nowogródzkiego AK w grudniu 1943 roku raz jeszcze podjęła próbę ułożenia się z partyzantką sowiecką na warunkach określonych przez KG AK. Prowadzenie rozmów powierzono dowódcy IV batalionu 77 pp AK ze Zgrupowania Nadniemeńskiego ppor. Czesławowi Zajączkowskiemu „Ragnerowi”, który do realizacji tego zadania wyznaczył plut. pchor. Jana Bodzicza „Brzózkę”. Do pierwszego spotkania doszło 11 grudnia 1943 roku:
„Po krótkim zagajeniu przystąpiłem do przedstawienia zleconych mnie przez dowództwo warunków współpracy. Jednym z pierwszych warunków było przyjęcie zasady, że obie partyzantki będą działały na ściśle określonych terenach każda. Następnie stwierdziłem, że ziemia kresowa, której granica wschodnia jest wyznaczona przez traktat podpisany w Rydze przez Polskę i Związek Radziecki, jest ziemią polską i dlatego gospodarzami jej są Polacy, reprezentowani obecnie przez Armię Krajową. Towarzysz «Robert» [NN] pokiwał głową i powiedział, że przed zrzutem na te tereny przedstawiono mu te sprawy inaczej, ale usłyszaną propozycję przekaże przełożonym (…) Następny mój wyjazd za Niemen miał miejsce 18 grudnia. Ceremoniał przyjęcie przez towarzysza «Roberta» był taki sam jak poprzednio, tyle, że on natychmiast przystąpił do referowania zleconych przez władze wyższe warunków dla «białych». Były one następujące:
„Dowództwo partyzantki sowieckiej, jak i wszystkie jednostki na tym terenie są częścią składową Armii Czerwonej. Fakt ten nie pozwala tolerować działalności oddziałów nie podlegających dowództwu sowieckiemu. Uzgodnienie wzajemnych zależności nie może nastąpić za pośrednictwem parlamentariuszy. Wstępne porozumienie może być dokonane między dowódcami jednostek bojowych, natomiast ostateczne wyłącznie między naczelnymi władzami partyzantki. Do czasu spełnienia postawionych na wstępie warunków, strona sowiecka nie czuje się związana czymkolwiek. Na zajęcie stanowiska wyznacza się tydzień czasu, w którym zostaną zawieszone agresywne działania. Wobec tak pokrętnych warunków wypowiedzianych w agresywnym tonie nie podjąłem dyskusji. Ustalono następne spotkanie za tydzień.
Przekazałem całość dialogu, a raczej monologu «Pionowi» [Józef Jagielski]. Dowiedziałem się później od niego, że «Ragner» przyjął wiadomość ze spokojem, gdyż nie miał złudzeń co do możliwości dogadania się z «ruskami», szczególnie po ich ostatnich czynach w Puszczy Nalibockiej. Wyraził wówczas zdziwienie, że Komenda Główna z przekonaniem i jednocześnie z naiwnością wierzy w możliwość zawarcia ugody z dowództwem partyzantki sowieckiej.
«Ragner» uznał też, że spełnił nakaz K[omendy] Gł[ównej], otrzymany za pośrednictwem K[omendy] Okr[ęgu], dotyczący próby zawarcia porozumienia i uznał, że dalsze spotkania są zbędne.”

W początkach zimy 1944 r. oddział „Ragnera”, osiągnąwszy stan ok. 300 żołnierzy, został przekształcony w IV batalion 77 pp AK. Batalion IV stanowił trzon Zgrupowania „Południe”. Jednostką tą dowodził przez cały czas ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner”. Jeszcze jesienią 1943 r., w związku z trudnościami przezimowania, „Ragner” zdecydował się na rozpuszczenie do domów części żołnierzy. W niektórych pododdziałach urlopowano wówczas na zimę do 50% stanów osobowych. Oddział stale jednak rozrastał się. Zgłaszały się całe grupy żołnierzy z placówek terenowych, zagrożonych dekonspiracją przez Niemców lub wywiad partyzantki sowieckiej. W końcu 1943 r. plut. M. Szamrej „Szary” przyprowadził do oddziału jedenastoosobową grupę żołnierzy z placówki Białohruda. Natomiast w dniu 01.01.1944 r. dowódca placówki konspiracyjnej AK w Rudzie na lewym brzegu Niemna skierował do oddziału „Ragnera” pełną drużynę ze swego terenu. Wkrótce potem dołączył ppor. J. Kmita „Aleksander” z dwunastoosobową grupą żołnierzy placówki AK w Stankiewiczach. Licznie zgłaszali się też żołnierze konspiracji AK z Lidy. Już w styczniu 1944 r. oddział „Ragnera”, mający formalnie status kompanii, liczył około 300 partyzantów. W lutym 1944 r. został przekształcony w IV batalion 77 pp AK. W maju 1944 r. batalion „Ragnera” osiągnął stan około 700 żołnierzy. Składał się wówczas z 3 kompanii strzeleckich, kompanii broni ciężkiej, kompanii samochodowej, kompanii szkolnej, zwiadu konnego w sile szwadronu oraz kilku mniejszych pododdziałów. Przydzielono doń także kompanię lotniczą Okręgu „Nów”, dowodzoną przez ppor. S. Dzwinela „Dzwona”.
Oprócz wymienionych wyżej oddziałów o charakterze partyzanckim, ppor. „Ragner” zorganizował na podległym sobie terenie szereg stacjonarnych placówek samoobrony, obejmujących obok żołnierzy AK często także ludność niezorganizowaną. Mieszkańcy poszczególnych wiosek otrzymywali trochę broni, która pozwalała im na ochronę swych domostw przed grabieżą band, grup przetrwania i partyzantki radzieckiej w okresach, w których nie stacjonowały tam pododdziały IV batalionu. Stałymi miejscami postoju oddziałów „Ragnera” były wioski: Nieciecz, Cacki, Toboła, Stankiewicze, Klukowicze czy też folwarczki Dzitryki i Czechowszczyzna. Część oddziałów broniących linii Niemna kwaterowała w nadniemeńskich wioskach Szawdzinie, Piskowce, Mociewicze, Zblany, Honczary, Ogrodniki, Hancewicze. Od stycznia 1944 r. garnizon AK w sile kompanii ulokowano w Filonowcach koło Dokudowa. Stale wzmacniany „obóz warowny” w Filonowcach bronił bolszewikom zza Niemna przejścia przez błota dokudowskie w głąb powiatu lidzkiego. Po ewakuacji przez Niemców posterunku żandarmerii z Bielicy, co miało miejsce w końcu kwietnia 1944 r., miejscowość ta została zajęta przez oddziały IV/77 pp AK. Zakwaterowano w opuszczonych przez Niemców bunkrach (umocnionych budynkach) załogę w sile kompanii, a także ulokowano w miasteczku szpital polowy.

Jak już wspomniano na obszarach objętych działalnością Zgrupowania „Południe” gospodarzem terenu był dowódca IV batalionu, ppor. „Ragner”. Nie wolno było tu podejmować działań bez jego wiedzy i zgody. Gdy zimą 1943/1944 r. patrol UBK, na rozkaz swego dowództwa, zlikwidował byłego sowieckiego współpracownika w Koniuszanach, ppor. „Ragner” okazał wielkie niezadowolenie, gdyż nie uważał owego człowieka za jednostkę szkodliwą. Likwidację konfidentów niemieckich oraz agentury wywiadu sowieckiej partyzantki prowadziły na tym terenie: żandarmeria IV batalionu, pluton specjalny tej jednostki oraz pluton żandarmerii przy sztabie „Kotwicza”.
Kwatermistrzostwo batalionu „Ragnera”, kierowane przez plut. Stanisława Tobotę „Ojca”, w porozumieniu z placówkami terenowymi, organizowało wyżywienie dla oddziałów AK, które znalazły się na tym obszarze. Gromadziło też umundurowanie i wszelkie wyposażenie dla IV batalionu.
Wszelkie sprawy wiążące się ze stosunkami z ludnością cywilną tego regionu prowadził komisarz do spraw cywilnych, pchor. Piotr Bartosz „Ryczę”. Jego zastępcą była Wanda Bukowska „Biała Wanda”. Komisarz miał aparat wykonawczy, załatwiający sprawy gospodarcze z ludnością. Współdziałał w tym zakresie z kwatermistrzostwem batalionu. Sprawy prawne ludności prowadziła posiadająca wykształcenie prawnicze „Biała Wanda”. Kierowała sądem rozpatrującym sprawy zgłaszane przez ludność.
Szpital polowy batalionu „Ragnera”, obsługujący także rannych z innych oddziałów Zgrupowania „Południe”, ulokowany był kolejno w Niecieczy, Bielicy i Cackach. Kierował nim dr Bronisław Oszmian „Demon”. Wraz z nim pracowała dr Maria Mejer (Widuchowa?) „Musia”. Siostrą operacyjną była Izabela Jasińska „Marianna”. Po wybuchu epidemii tyfusu w lutym-marcu 1944 r., zorganizowano także szpital zakaźny prowadzony m.in. przez siostry – Kalidową „Martę” i NN „Antoninę”.

Łączność na terenach objętych działalnością Zgrupowania „Południe” zapewniała sieć łączniczek podporządkowana dowódcy IV batalionu. Kierowała nią Małgorzata Kowrygo „Małgorzata”. Dowodzony przez pchor. „Brzózkę” pluton łączności zapewniał funkcjonowanie łączności telefonicznej pomiędzy sztabem IV batalionu i wioskami, w których kwaterowały poszczególne kompanie. Materiał na budowę własnych linii telefonicznych uzyskano z demontażu fragmentów linii łączącej Nowogródek i Lidę. Centrala ulokowana została na skraju Bielicy. Pierwszy odcinek, łączący Bielicę z Niecieczą, oddano do użytku w pierwszej połowie kwietnia 1944 r.
Pluton saperski batalionu w ramach prowadzonych zajęć zaminował drogi wiodące w rejon zakwaterowania IV/77 pp. Ponieważ niektóre mosty, jak np. na Lebiodzie i Dzitwie, zostały zniszczone przez oddziały AK jeszcze w 1943 r., dostęp do miejsc postoju IV/77 pp i Zgrupowania „Południe” był dość ograniczony, zwłaszcza w okresie zimowo-wiosennych roztopów.
Zawieszenie broni zawarte w początku stycznia 1944 r. powodowało, że na obszarach działalności Zgrupowania „Południe”, pomiędzy Niemnem i Lidą, nie podejmowano jawnie działań zaczepnych przeciw Niemcom. Akcje takie wykonywano, maskując je jako wystąpienia partyzantki sowieckiej, lub przeprowadzając poza terenami objętymi zawieszeniem broni. Po odwołaniu rtm. „Lecha” z dowództwa Zgrupowania i przejęciu komendy przez mjr. „Kotwicza” stan ten utrzymywał się jeszcze ponad dwa miesiące. Niemniej w drugiej połowie kwietnia wykonano serię akcji przeciw niemieckim posterunkom i garnizonom (Szejbaki, Brzozówka, Komendantura OT w Lidzie). Działania tego rodzaju kontynuowano w maju, zaś największe nasilenie osiągnęły one w czerwcu. Jednocześnie toczono walki z partyzantką sowiecką. Przerwało je dopiero zawieszenie broni zawarte w czerwcu 1944 r.
Działania w 1944 r. zapoczątkował wypad „Ragnera” na Dokudowo. W pierwszych dniach stycznia wyruszył on z większością swoich sił na tę miejscowość, dotychczas silnie penetrowaną przez partyzantkę sowiecką, która miała tam pewne wpływy. Gdy szpica polskiego oddziału 02.01.1944 r. dotarła do majątku Dokudowo, została ostrzelana. W jednej ze stodół zlokalizowano i zlikwidowano grupę bolszewików (5-8 osób), zdobywając ich karabiny i sporo amunicji. Następnego dnia zajęto wieś Dokudowo. Drugiego dnia pobytu w Dokudowie ostrzelano i zlikwidowano 5 konnych bolszewików, którzy, niezorientowani w sytuacji, podjechali do wioski. Oddział „Ragnera” pomaszerował nad Niemen do Burnosów, gdzie także doszło do potyczki. Jeden z bolszewików zdołał uciec łodzią na lewy brzeg Niemna. „Ragnerowcy” pokryli jednak ogniem niezalesiony, odsłonięty teren, zmuszając go do zalegnięcia i uniemożliwiając dalszy odwrót. Jeden z partyzantów AK przeprawił się na drugi brzeg Niemna i „zdjął” bolszewika. Okazał się on łącznikiem i miał przy sobie teczkę z dokumentami. Następny wypad poprowadzono do Piotrów poprzez Mielchowo. W jednym z chutorów zaskoczono funkcjonariusza sowieckiego, który został zastrzelony podczas próby ucieczki. Znaleziono przy nim dokumenty, dotyczące między innymi siatki wywiadu partyzantki sowieckiej w lidzkiem. Następstwem tej zdobyczy była likwidacja trójki informatorów we wsi Piotry.
Według meldunków partyzantki sowieckiej w pierwszej dekadzie stycznia doszło też do potyczek: 04.01. i 05.01.1944 r. w Borkach (w tej ostatniej zginął 1 partyzant sowiecki) oraz 09.01.1944 r. w Burnosach, gdzie oddział „Iskra” w walce z AK stracił 2 zabitych.

Po stosunkowo krótkim pobycie w rejonie Dokudowa i przeprowadzeniu paru wypadów do okolicznych wiosek i chutorów, ppor. „Ragner” już w pierwszej połowie stycznia wraz z większością sił powrócił w okolice Niecieczy. Dla ochrony terenów leżących wokół Dokudowa pozostawił dwa wydzielone plutony: Oddział Rozpoznawczy „Irena”, dowodzony przez plut. Witolda Skawińskiego „Kunę” oraz oddział rozpoznawczy „Iwona”, dowodzony przez plut. Tadeusza Orwida „Kubę”. Trzon plutonu „Kuby” stanowiła grupka „Ragnerowców” wzmocniona oddziałem żołnierzy sieci terenowej AK zmobilizowanych w rejonie Kaczanowa, liczącym początkowo około 30 ludzi. Po krótkim czasie aklimatyzacji zwolniono do domów około 10 nowo przybyłych wraz z dowodzącym nimi podoficerem — jako mniej przydatnych do wykonywania zleconych zadań. W efekcie OR „Iwona” liczył około 30 żołnierzy.
OR „Irena” operował na obszarze leżącym na wschód od linii kolejowej Lida-Baranowicze (na odcinku w rejonie stacji Niemen) – poprzez ujście Dzitwy po Dokudowo. OR „Iwona” dostał przydział najtrudniejszego terenu w rejonie Dokudowa, Filonowców i Mielchowa – w kierunku na wschód aż po Moryń. Otrzymane zadanie tak wspomina „Kuba”:
„«Ragner» powiedział, masz pilnować tego terenu, no i nie daj się zabić. Jak na Niemców masz gdzieś uderzać, to się przebieraj za czerwonych. Masz zablokować cały pas wzdłuż Niemna, od Baniewa aż po Moryń na wschodzie, bo tamtędy zza Niemna nadciągają sowieci”.
„Cziort w oczkach” – część 5
Pluton „Kuby” wykazywał zimą 1944 r. bardzo dużą ruchliwość i aktywność. Czasami zatrzymywał się na postój w Mielchowie, lecz najczęściej patrolował teren i urządzał nocne zasadzki na rabusiów. W połowie stycznia „Kuba” urządził wypad nad Niemen w rejonie spalonego folwarku Baniewo. Ostrzelano tu grupę partyzantów sowieckich przechodzących po lodzie przez Niemen, przy czym 2 z nich zabito. Kolejna potyczka miała miejsce koło Dokudowa od strony Porosła. Następny wypad poprowadził „Kuba” na północ, do Sontak Wielkich, gdzie w potyczce padło 2 bolszewików. Stamtąd przeszedł do Chwostów, w których także miał nocną „pierestriełkę”.

Na nocleg zatrzymał się w Gawji, skąd nazajutrz powrócił do Mielchowa. Tam od ludności dowiedział się, że w nocy przez wieś przechodziły silne oddziały sowieckie przybyłe zza Niemna. Skierowały się one na północ – do Piotrów, Biskupców i Anacek. Partyzanci radzieccy zamordowali po wioskach kilka osób z rodzin, których synowie służyli w AK (zginął m.in. ojczym partyzanta „Magika” z plutonu „Kuby”). „Kuba”, który miał w oddziale kilku żołnierzy pochodzących z Anacek i Mikulicz, podjął szybką decyzję przyjścia z pomocą tym wioskom. W Anackach istotnie zastano partyzantów sowieckich grabiących kilka gospodarstw. Akcja powiodła się częściowo: na odcinku drużyny kpr. „Rysia” padło 4 sowietów, natomiast na odcinku obsadzonym przez „Kubę” w wyniku zejścia erkaemisty ze stanowiska bolszewicy zdołali uciec, tracąc 1 zabitego. Odebrano zrabowane mienie i zdobyto trochę amunicji.
Na kolejny wypad „Kuba” poprowadził pluton aż pod Iwje. Tam w chutorze koło Honczarów, występując zamaskowany jako grupa sowiecka, rozbroił żołnierzy Ostlegionu przybyłych po bimber. Zdobyto 1 rkm MG, 4 kb, 2 sanie z 4 końmi. Wracający z akcji pluton został ostrzelany w rejonie Santok przez partyzantów radzieckich.
Po wspomnianym napadzie partyzantki sowieckiej, w czasie którego miały miejsce morderstwa i rabunki ludności cywilnej, ppor. „Ragner” przysłał do Filonowców kolejny pododdział, mający wzmocnić polską obronę tego rejonu. Oddziałem tym, w sile kompanii, dowodził ppor. Jarosław Kmita „Aleksander” (plutonami dowodzili m.in. plut. Tadeusz Garncarek „Tadek” i pchor. „Zabawa”). Kompania była słabo uzbrojona i w znacznej części składała się z rekrutów. Ppor. „Aleksander” założył w Filonowcach stałą bazę, tzw. obóz warowny. Wykopano stanowiska strzeleckie wokół wsi, na przedpolu rozpięto zasieki i tzw. potykacze.
Natomiast pluton „Kuby” był nadal cały czas w ruchu. W odwet za sowieckie morderstwa, popełnione w ostatnim okresie, „Kuba” wykonał spod Morynia wypad za Niemen – na Krzywicze – stanowiące jedną z baz Brygady im. Kirowa. Bolszewicy czuli się tam tak pewnie, że mawiali o tej miejscowości, iż jest to „mała Moskwa”. Pluton nie dotarł jednak do samych Krzywicz, gdyż w lesie przed wsią natknął się na bimbrownię, w której znajdowali się radzieccy partyzanci. W wyniku spotkania zginęło 5 bolszewików, zdobyto też 5 kb. Kolejny wypad na Krzywicze przeprowadzono w końcu stycznia 1944 r. Oprócz OR „Iwona” plut. „Kuby” wzięły w nim udział dwa plutony z załogi w Filonowcach dowodzone przez ppor. „Aleksandra”. Liczono, że uda się zaskoczyć sztab bolszewicki i zdobyć magazyny broni, mające jakoby znajdować się we wsi. Po przejściu Niemna „Kuba” okrążył Krzywicze od wschodu i zajął stanowiska w lesie na południe od wsi. Ppor. „Aleksander” ze swymi plutonami miał atakować od zachodu. Ponieważ siły te były zbyt małe do zablokowania tej dużej, rozległej wioski, Rosjanie zdołali uciec na odcinkach nie obsadzonych przez oddziały AK. Paru padło w czasie ucieczki. „Kuba” opanował Krzywicze, gdzie przeprowadził improwizowaną akcję propagandową wobec ludności.
Magazynów amunicji we wsi nie znaleziono. Wobec szybkiego wycofania się plutonów dowodzonych przez ppor. „Aleksandra”, pluton „Kuby”, naciskany przez powracających pod Krzywicze coraz liczniejszych partyzantów sowieckich, musiał także opuścić wieś i po lodzie przejść na prawy brzeg Niemna.
Kilka następnych wypadów prowadził „Kuba” na wieś i majątek Dokudowo oraz na Santoki. „Kuna” z OR „Irena” operował na zachód od Dokudowa, przy czym, jak się wydaje, miał mniej starć z bolszewikami niż „Kuba”. Być może to jego grupa walczyła 22.01.1944 r. z oddziałem „Iskra” w Borkach, gdzie według meldunku sowieckiego dowództwa miał polec 1 bolszewik.
Dnia 10.02.1944 r. zza Niemna wyruszył kolejny atak Brygady im. Kirowa, wspieranej przez część Brygady im. Czapajewa. Bolszewicy wpadli do Skamiennego Boru i Borków, rabując wsie z żywności i rozprawiając się z ludźmi podejrzanymi o sprzyjanie oddziałom AK. Jednocześnie jedna z ich grup zasadziła się przy drodze Filonowce-Siahły, zabijając 2 żołnierzy AK, jadących saniami po chleb dla załogi partyzanckiej w Filonowcach. Próba ataku na Filonowce została odparta przez stacjonującą tam kompanię IV batalionu. Atak sowiecki poszedł również na Łuczki, gdzie ostatnio kwaterował pluton „Kuby”. Jednak „Kuba” wyszedł w nocy na wypad w kierunku południowo-wschodnim i na partyzantów sowieckich natknął się w lesie koło Mielchowa. Podczas starcia, do jakiego wówczas doszło, bolszewicy mieli ponieść spore straty; OR „Iwona” wobec przewagi przeciwnika musiał się jednak wycofać.
Brak jest dokładnej daty akcji, do jakiej doszło w lutym 1944 r. we wsi Piotry. Pluton „Kuby” natknął się tam na kilkunastoosobowy oddział niemiecki rekwirujący żywność. Po chwilowym zaskoczeniu, w wyniku którego sam „Kuba” znalazł się w bardzo niekorzystnej sytuacji, partyzanci rozbroili Niemców. Zdobyto 1 LMG, 1 MP i 9 kb. Akcja ta wywołała duże niezadowolenie rtm. „Lecha” i spowodowała dochodzenie przeciw „Kubie”, który przeprowadził ją w polskich mundurach występując jawnie jako oddział AK. Złamał w ten sposób warunki zawieszenia broni zawartego w Lidzie.

Trzeba też dodać, że w dniu 18.01.1944 r. pluton „Kuby” przejął pod Lidą wykonawców akcji na tamtejsze więzienia oraz uwolnionych więźniów, po czym saniami przerzucił ich w rejon stacjonowania oddziałów „Ragnera”. Spośród odbitych więźniów rozstrzelano później 4 osoby, obciążone zarzutem złamania przysięgi mówiącej o obowiązku zachowania tajemnicy organizacyjnej, jak również 1 policjanta.
Działania na obszarach leżących na zachód od linii kolejowej Lida-Baranowicze, na odcinku Lida-Stacja Niemen, były w okresie zimowym mniej intensywne niż w rejonie Dokudowa. Rozbudowywano tu szybko oddziały i szkolono żołnierzy, wykorzystując okres względnego spokoju, uzyskany dzięki pertraktacjom ppor. „Bartka” w Lidzie. W styczniu 1944 r. jedna z kompanii batalionu „Ragnera” przeprowadziła akcję w skomunizowanej wsi Koniuszany Wielkie, likwidując tamtejsze „jaczejki” sowieckie. Podczas akcji część wsi została spalona. Nocą 27/28.02.1944 r. doszło do silnej wymiany ognia pomiędzy bolszewikami i oddziałem AK w rejonie wsi Giezgały, zaś 02.03.1944 r. grupa AK wykonała wypad do Dziemianowców na lewym brzegu Niemna (sowieci przyznawali się do straty 1 zabitego).
Walki w rejonie Dokudowa toczyły się dalej. Nocą 04/05.03.1944 r. kilka brygad partyzantki sowieckiej, m.in. oddziały Brygady im. Kirowa, przekroczyło Niemen. Bolszewicy szli od strony Skamiennego Boru i Borków, które splądrowali i w których rozprawili się z osobami podejrzanymi o sprzyjanie AK. Raport sowiecki z tej operacji mówi o zlikwidowaniu 5 rodzin „białopolaków” i rekwizycji dobytku. Rankiem 05.03.1944 r. podeszli pod Filonowce, lecz początkowo zostali dość szybko przepędzeni. W pościg za cofającymi się w kierunku Borków sowietami puścił się pluton „Kuby”. Ponieważ nie otrzymał wsparcia od ppor. „Aleksandra”, dość szybko związał się w walce z przeważającymi siłami bolszewickimi na grobli przed wsią Borki. Atakowano go z obu stron grobli. Wykorzystując moment, w którym podrywający się do szturmu bolszewicy ponieśli straty w ogniu jego plutonu, zdołał wycofać się błotami do wsi Bylińskie i Nowickie. Stracił 2 zabitych i kilku rannych.
Atak sowiecki na wsie leżące na zachód od Dokudowa – Plebańce, Nieszczykowszczyzna i Jaśkowce, został odparty przez pluton Stanisława Chorużego „Wilka”. Rosjanie zdołali przejściowo wedrzeć się do Plebańców, gdzie ograbili wieś i spalili jeden budynek. Zostali jednak zmuszeni do odwrotu, przy czym ponieśli straty w ludziach.
Tymczasem partyzanci radzieccy kontynuowali atak na Filonowce. Ppor. „Aleksander”, który został ranny, nie przejawił w tym boju większej inicjatywy (ranny został również dowódca plutonu pchor. „Zabawa”). Natomiast „Kuba”, do którego plutonu dołączyła dwudziestoosobowa grupa AK zmobilizowana z sieci terenowej z okolic Bylińskich, mając do dyspozycji 50 żołnierzy, ruszył do wsi Łuczki, skąd wyparł bolszewików, którzy cofając się porzucili 12 poległych. Działanie podjęte przez „Kubę” odciążyło Filonowce, zagrożone możliwością ataku sowieckiego od północy. Następnie „Kuba” poszedł do wsi Piotry, gdzie ponownie doszło do walki. Od kul sowieckiego snajpera padli wówczas dwaj dowódcy drużyn OR „Iwona”: kpr. T. Frączkowski „Ryś” i kpr. F. Natola „Felek”. „Kuba” zdecydował się na odwrót z Piotrów.
W ciągu całodziennych walk toczących się na dużej przestrzeni, operacja sowiecka załamała się. Atak na Filonowce został odparty. Poległo 10 żołnierzy AK oraz trudna do ustalenia liczba cywili, zapewne nie mniejsza niż kilkanaście osób. Było też sporo rannych. Straty partyzantki sowieckiej można oceniać na kilkudziesięciu zabitych i rannych. W walkach o Dokudowo kilka brygad sowieckich zużyło całe zapasy amunicji i w związku z tym utraciło zdolność do dalszej akcji. W dniu 13.03.1944 r. dowódca Baranowickiego Zgrupowania Partyzanckiego w depeszy do gen. Ponomarenki informował między innymi:
„W ostatnich dniach szereg brygad partyzanckich podjęło walkę w celu zniszczenia białopolaków, prowadzę [też] pracę nad rozpoznaniem tych formacji. W brygadach zostało po 6-7 naboi na karabin, karabiny maszynowe zostały bez amunicji. Dla pokonania polaków [sic] i ich rozbicia, proszę o pomoc w amunicji”.
Była to już jednak ostatnia tak poważna operacja sowiecka przeciw oddziałom AK w tym rejonie.

Na przełomie zimy i wiosny 1944 r. w oddziałach Zgrupowania „Południe”, zwłaszcza w jednostkach IV/77 pp, wybuchła epidemia tyfusu. Wyłączyła ona z szeregów na pewien czas znaczną liczbę żołnierzy. Np. stan plutonu „Kuby” zmniejszył się o 50%.
W marcu i kwietniu 1944 r. ppor. „Ragner” przeniósł ciężar walk z bolszewikami na lewy brzeg Niemna, gdzie urządzano częste wypady. Część IV batalionu dowodzona osobiście przez „Ragnera”, m.in. pododdziały 2 i 3 kompanii, przeprowadziła rajd w celu wyjścia na spotkanie zmobilizowanemu VIII batalionowi 77 pp AK „Bohdanka”. W rejonie Kamionki grupa „Ragnera” została zaatakowana przez przeważające siły partyzantki sowieckiej, która użyła tu moździerzy. W wyniku stoczonej walki stracono 1 zabitego (Michał Sawicki z 3 kompanii) i kilku rannych. Do spotkania z „Bohdanką” doszło dopiero w końcowej fazie wypadu, nad Niemnem. Także w pierwszej połowie marca 1944 r. pluton 3 kompanii, dowodzony przez Z. Sikorskiego „Kwiryna”, walczył z oddziałem sowieckim w Korytnicy. Poległ wówczas Michał Kozłowski „Orzeł”. Straty sowieckie nie są znane. Podczas kolejnego wypadu do Poniatówki (brak dokładnej daty) zlikwidowano sześcioosobową grupę bolszewicką.
Spośród innych walk stoczonych przez pododdziały IV batalionu z partyzantką sowiecką można wymienić między innymi:
– 17.03.1044 r. Potyczka w rejonie Dziamonty-Nowosiółki stoczona z oddziałem „Bałtijec” Brygady im. Kirowa.
– 18/19.03.1944 r. Walka ze stuosobowym oddziałem sowieckim. Zabito 7, raniono 2 bolszewików. Zdobyto wozy taborowe.
– 28.03.1944 r. Wymiana ognia na wysokości Mociewicz.
– 28/29.03.1944 r. stoczono walkę z oddziałami „Oktiabrskim” Brygady im. Kirowa i „Wiktora” Brygady im. Czapajewa. Strona radziecka przyznawała się w swych raportach do strat w wysokości 7 zabitych i 12 rannych. Natomiast strona polska oceniała straty rosyjskie na 11 zabitych. Straty własne – 1 zabity, 4 rannych. Zdobyto 1 rkm, 6 kb, 13 koni.
– 04/05.04.1944 r. w potyczce pod Krzywiczami zginęło 5 partyzantów sowieckich.
– 07/08.04.1944 r. Potyczka, w której według raportu AK partyzanci sowieccy stracili 8 zabitych, zaś oddział polski 4 rannych. Być może jest to odnotowana w meldunkach sowieckich potyczka stoczona przez oddział z Brygady im. Kirowa w rejonie Krzywicz w dn. 07.04.1944 r.
– 05.04.1944 r. Potyczka z oddziałem „Iskra” w rejonie Pudzina.
– 11.04.1944 r. Potyczka z oddziałem „Orzeł” Brygady im. Kirowa w Dokudowie. Zabito 2 partyzantów sowieckich.
11.04.1944 r. Potyczka ośmioosobowego patrolu AK z czterdziestoosobowym oddziałem sowieckim. Bez strat własnych zdobyto broń i amunicję.
14 i 20.04.1944 r. Potyczki z oddziałami sowieckimi w rejonie Krzywicz.
29.04.1944 r. Starcie w Bieniewiczach. Zabito 1 partyzanta sowieckiego.
Brak dokładnej daty. Pluton „Kuny” stoczył nocną walkę z bolszewikami w rejonie Baniewa nad Niemnem i w ciągu dnia przeszedł do Plebańców, gdzie zaskoczyła go ekspedycja niemiecka. Zgodnie z przyjętymi ustaleniami „Kuna” nie chciał wszczynać walki i po złożeniu broni został zabrany ze swymi ludźmi do Lidy. Zwolniony w wyniku interwencji ppor. „Bartka”.
„Cziort w oczkach” – część 6
Ze względu na okresowe zawieszenie broni zawarte w styczniu w Lidzie, zimą i wczesną wiosną 1944 r. ograniczano wystąpienia zbrojne przeciw Niemcom, maskując je jako akcje sowieckie.
– Marzec 1944 r. Oddział 2 kompanii IV/77 pp przeprowadził nieudaną próbę rozbrojenia niemieckich bunkrów chroniących most na Niemnie w Ogrodnikach. Grupa AK miała podpłynąć łodziami i zaskoczyć bunkry od strony Niemna, gdyż stanowiska niemieckie skierowane były na południe. Rozeschnięte łodzie zaczęły jednak tonąć i w wyniku powstałego zamieszania Niemcy zorientowali się w sytuacji. Otworzyli ogień na rzekę. Operację trzeba było przerwać.
– Marzec 1944 r. Drużyna Kalidy „Mściciela” uczestniczyła jako osłona w akcji wysadzenia pociągu koło Juraciszek na linii Lida-Mołodeczno, przeprowadzonej przez oddział terenowy AK z placówki Żyrmuny.
– Kwiecień 1944 r. Pluton Cz. Olechnowicza „Cześka” podczas wypadu w rejon Berdówki i Żyrmun urządził zasadzkę na oddział niemiecki wiozący żywność kontyngentową do Lidy. Akcja nie powiodła się, wobec silnego oporu Niemców oddział AK wycofał się, zabierając 1 rannego.
– Kwiecień 1944 r. Patrol kompanii CKM („Kordzik” i „Oksana”) zlikwidował niemiecki patrol na torach linii kolejowej Lida-Mosty. Zdobyto 2 kb i 1 pistolet.
– Kwiecień 1944 r. „Lesik” i „Magik” z plutonu „Kuny” w akcji pod Lida postrzelili niemieckiego żołnierza, zdobywając MP i pistolet.
– Kwiecień 1944 r. „Szkolny” i „Kos” z kompanii samochodowej rozbroili w Jodkach niemieckiego oficera, zabierając mu 2 pistolety.
– 10.04.1944 r. oddział wydzielony z 1 i 2 kompanii IV batalionu z zaskoczenia rozbroił pluton niemiecki obsadzający bunkry w Szejbakach pod Lidą. Zdemontowano 3 działka przeciwlotnicze – zabrano zamki i utopiono je w bagnie. Zdobyto kilka rkm, około 20 kb, dużo amunicji i granatów. Dowodził sierż. W. Skawiński „Kuna”. Akcję przygotowała miejscowa placówka terenowa AK, przeprowadzając rozpoznanie obiektu.
– 30.04.-05.05.1944 r. Pluton W. Grabowskiego „Waldemara”, „Żyda”, z 1 kompanii IV/77 pp uczestniczył w akcji „Bohdanki” na niemiecki garnizon w Brzozówce na lewym brzegu Niemna.
W końcu kwietnia 1944 r. oddziały IV batalionu zajęły opuszczoną przez Niemców Bielicę. W dniu 03.05.1944 r. w miasteczku tym odbyła się defilada oddziałów „Ragnera”.

Po bolszewickich atakach na Filonowce, jakie miały miejsce w marcu 1944 r., tamtejsza załoga AK została dodatkowo wzmocniona. Oprócz okresowo zmieniających się pododdziałów 2 i 3 kompanii, skierowano tam część kompanii broni ciężkiej, m.in. 2 ckm i moździerze.
Ponieważ sieć sowieckich informatorów na terenach Zgrupowania „Południe” stale dostarczała wywiadowi oddziałów sowieckich za Niemnem wiadomości o oddziałach AK i nastrojach ludności polskiej, umożliwiając bolszewikom podejmowanie wypadów terrorystycznych i zaopatrzeniowych, zimą i wiosną 1944 r. przystąpiono energicznie do zwalczania jej. Działania tego rodzaju, prowadzone przez żandarmerię i pluton specjalny IV batalionu oraz żandarmerię przy sztabie „Kotwicza”, kierowane były przez oficera informacyjnego IV/77 pp. W marcu 1944 r., po ostatnich wypadach sowieckich, kilka wyroków śmierci wykonano na sowieckich informatorach w Dokudowie i okolicy. Szereg wyroków wykonano także w Zblanach, Ogrodnikach i Hancewiczach. W Niecieczy rozstrzelano kilku sowieckich współpracowników ujętych na innym terenie. Po zajęciu Bielicy zlikwidowano tamtejsze „jaczejki” bolszewickie, złożone głównie z wostoczników.
W końcu kwietnia 1944 r. pluton specjalny patrolując tereny nadniemeńskie zlikwidował w jednym z chutorów oficera wywiadu partyzantki sowieckiej. W jego teczce znaleziono dokumenty, a wśród nich imienną listę informatorów i współpracowników wywiadu sowieckiego z terenów objętych działalnością IV batalionu. Zdobyte dokumenty pozwoliły żandarmerii Zgrupowania „Południe” i żandarmerii IV batalionu na likwidację części sowieckiej sieci informacyjnej. Zlikwidowano wówczas „jaczejki” w rejonie Sielca, stacji Niemen i Hancewicz. Żandarmeria Zgrupowania zatrzymała około 30 osób, które zostały postawione przed WSS. Po przesłuchaniu część osób zwolniono, pozostałe zaś zostały skazane na karę śmierci i rozstrzelane. Dzięki zdobytym dokumentom pluton specjalny mógł też zlikwidować placówkę wywiadu sowieckiego we młynie w Czortku. Młynarz i jego żona, cieszący się jak najlepszą opinią, okazali się agentami wywiadu sowieckiego. W ich młynie odbywały się zebrania i odprawy informatorów sowieckich, tu też zainstalowana była radiostacja, przekazująca raz w tygodniu wiadomości partyzantce sowieckiej za Niemnem. Te sukcesy nie oznaczały jednak zlikwidowania całej agentury bolszewickiej na terenach Zgrupowania „Południe”.
W ciągu maja 1944 r. oddziały IV batalionu wykonały szereg akcji przeciwko niemieckim siłom okupacyjnym, głównie w celu zdobycia broni.
– Maj 1944 r. Patrol kompanii samochodowej (m.in. „Szkolny”, „Kos”, „Szpak”) rozbroił w Winkowcach jedenastoosobowy oddział niemiecki OT. Zdobyto 1 rkm, 10 kb i 2 pistolety.
– Maj 1944 r. We wsi Kopaczele patrol 3 kompanii (J. Szurmiej „Struś” i S. Rak) w akcji na własowców zdobył 3 pistolety maszynowe.
– Maj 1944 r. We wsi Jaśkowce rozbrojono 2 Niemców, zdobywając 2 kb.
– Maj 1944 r. Pluton „Kuby” schwytał 2 Niemców z załogi stacji Niemen i wymienił ich na amunicję.
– Maj 1944 r. Pod Lida J. Popiel „Lis” i R. Sieczkowski „Zaremba” rozbroili oficera i żołnierza niemieckiego, którzy wypuścili się na wieś po produkty żywnościowe.
– I połowa maja 1944 r. Ppor. „Ragner” wysłał plut. „Kubę” z sześcioosobowym patrolem (2 rkm) za Niemen, w celu rozpoznania robót ziemnych prowadzonych przez żołnierzy RONA na wysokości Bielicy. Zachodziło podejrzenie, że budują oni umocnienia, z których mogliby ostrzeliwać Bielicę. Okazało się, że jest tam tylko kilka okopów. „Kuba”, korzystając z okazji, poszedł dalej i na drodze Niesiołowce-Giezgały natknął się na jadącą od strony Zdzięcioła kolumnę furmanek z żołnierzami RONA. Ponieważ nie zachowywali środków ostrożności, ostrzelał ich, a następnie uchodząc przed pościgiem wycofał się za Niemen. Przeprawę osłaniały cekaemy „Mewy”. Straty RONA nie są znane.
Akcje rozbrajania mniejszych grup Niemców, prowadzone przez patrole IV batalionu, miały też miejsce koło wsi Łajkowszczyzna, Nowosiółki oraz na przedmieściach Lidy-Słobutce.

Nadal trwały walki z partyzantką sowiecką zza Niemna. W końcu kwietnia 1944 r. na wypad w rejon Pudzina poszła 3 kompania wzmocniona plutonem „Kuby”. W potyczce, do jakiej wówczas doszło, ciężko ranny został kpr. Z. Nurkiewicz „Ostoja” (syn chor. „Nocy”). W maju 1944 r. pluton „Kuby” otrzymał rozkaz przeprowadzenia patrolu saperów na zadanie pod Nowojelnię. Podczas powrotu, w nocnym marszu w stronę Niemna, natknął się w lesie na obozowisko partyzantki sowieckiej. Znajdując się w sytuacji przymusowej zaatakował je z marszu. Bolszewicy uciekali na okrzyk – „biełyje idut!”. W dniu 10.05.1944 r. do potyczki z oddziałem Brygady im. Czapajewa doszło pod wsią Żurawielniki (Rosjanie przyznawali się do straty 1 zabitego).
Operacje zaczepne, podejmowane w końcu zimy 1944 r. przez Rosjan wobec oddziałów AK oraz wiadomość o zamordowaniu w kwietniu 15 Polaków zza Niemna, chcących przeprawić się na „polski” brzeg do oddziałów AK, skłoniły dowódcę Zgrupowania „Południe” – mjr. „Kotwicza” – do przygotowania uderzenia na Brygadę im. Kirowa w Krzywiczach. Aczkolwiek rozkaz dla oddziałów biorących udział w tej operacji podpisał ppor. „Ragner”, wiadomo jednak, że autorem planu działania był sam mjr „Kotwicz”. Na akcję szedł cały IV batalion. „Kotwicz” przygotował dość złożony plan działania trzech kolumn, które miały odrębnymi trasami przesuwać się lewym brzegiem Niemna. Jako cel operacji rozkaz do akcji „Rocznica” określał:
„Cel ogólny. Uderzenie na Krzywicze całym batalionem i rozbicie części brygady Kirowa (ze względu na niezbyt wielkie siły batalionu należy wykorzystać moment zaskoczenia)”.
Plan operacji zakładał, że wszystkie trzy kolumny przeprawią się łodziami przez Niemen w Hancewiczach. 1 kompania „Freda” miała do przejścia najdłuższą trasę Ustroń-Borki, Żurawielniki, Mierzniki, Geniusze, Hrapieniewo, Lachowicze, Zbójsk, Krzywicze. Do Krzywic miała dotrzeć idąc olbrzymim łukiem i zachodząc je od południowego wschodu. Kolumna druga, złożona z 3 kompanii „Alego”, kompanii CKM „Mewy”, plutonów „Kuby” i „Kuny”, miała do wykonania mniejszy łuk, idąc przez Ostrówno, Jasionowo, Żurawielniki, Glinicę i Oćminowo. Wraz z nią szedł „Ragner” i „Kotwicz”. Kolumna trzecia, 2 kompania „Lotnika”, szła najkrótszą trasą wzdłuż Niemna przez Płudzin i Olchówkę. W Glinicy miała spotkać się z kolumną „Ragnera”. Zwiad konny, który miał iść odrębną trasą, już przed Olchówką połączył się z kompanią „Lotnika”. Plan opracowany przez „Kotwicza” miał liczne słabe strony, w dodatku nie wziął on pod uwagę krytycznych ocen dowódców pododdziałów. Trasy przemarszu były stanowczo zbyt długie, zaś system stopniowego łączenia się oddziałów zbyt skomplikowany. W dodatku z miejsca zawiódł czynnik najważniejszy – zaskoczenie. Informatorzy wywiadu sowieckiego rozpoznali polskie plany. Brygada im. Kirowa opuściła Krzywicze i przygotowała zasadzkę na oddziały AK w rejonie Olchówki. Gdy nocą 18.05.1944 r. 2 kompania i zwiad konny po krótkich starciach zajęły Olchówkę, zostały zaatakowane przez główne siły Brygady im. Kirowa. Zwiad konny wpadł w zasadzkę na polanie pomiędzy wsią i lasem, ponosząc wysokie straty. 2 kompania została częściowo rozbita i zmuszona do przyjęcia obrony na skraju Olchówki. Od całkowitej klęski uratowało ją wejście do boju kolumny dowodzonej przez „Ragnera” i „Kotwicza”. W kilkugodzinnej walce, toczącej się na znacznym obszarze wokół Olchówki, oddziały sowieckie zostały odparte. Duże znaczenie miał tu ogień cekamów ppor. „Mewy”. Oddziały AK wycofały się, zabierając rannych i część poległych. W rozgardiaszu bitewnym zagubił się mjr „Kotwicz” z grupką żołnierzy. Wycofali się oddzielnie i z resztą batalionu spotkali się po przeprawie za Niemnem. Tymczasem 1 kompania „Freda” wykonała powierzone sobie zadanie uderzając na Krzywicze. Opanowała je po krótkim starciu z sowiecką załogą, której straty były nieznaczne. Wobec załamania się operacji wycofała się za Niemen.

W bitwie pod Olchówką poległo 23 żołnierzy AK, zaś trudna do określenia liczba, zapewne kilkunastu, odniosła rany. Wśród zabitych byli: ppor. „Lotnik” i ppor. „Michał”. Raporty sowieckie określały przesadnie straty AK na przeszło 40 zabitych i 50 rannych oraz 6 jeńców, zaś zdobycz na 2 rkm, 2 pm, 20 kb, 2 pistolety, 8 granatów i 500 naboi. Chociażby ilość zdobytej przez Rosjan broni wyraźnie wskazuje, że realna jest wysokość strat określana przez relacje składane przez polskich uczestników bitwy. Prawdziwa jest natomiast informacja o wzięciu kilku jeńców, którzy po przesłuchaniach zostali rozstrzelani przez bolszewików. Wszyscy polegli polscy partyzanci w dniu 20 lub 21.05.1944 r. na rozkaz dowództwa partyzantki sowieckiej zostali przez miejscową ludność zwiezieni furmankami na cmentarz wiejski w Olchówce i pochowani w dwóch warstwach poza jego granicami. Zwłoki były obdarte do bielizny lub do naga i nosiły ślady tortur – miały powybijane oczy i rozłupane czaszki. Po wojnie część zwłok została ekshumowana przez rodziny poległych, reszta spoczywa do dzisiaj przy cmentarzu w Olchówce. Nie odpowiada prawdzie pogłoska o honorowym pochówku poległych dokonanym przez partyzantkę sowiecką. Udało się ustalić dane nielicznych żołnierzy poległych pod Olchówką: ppor. Jerzy Leszczyński „Lotnik”, ppor. Kazimierz Popkowski „Michał”, Henryk Maksimczyk, Romuald Sadowski „Żbik”, Jan i Wacław Rochatkowie, kpr. NN „Borówka”, kpr. NN „Szary”, NN „Bas”.
Można przypuszczać, że do liczby poległych akowców dowództwo sowieckie doliczyło w swych raportach cywilnych mieszkańców Olchówki, zabitych podczas kilkugodzinnego sowieckiego natarcia. Wieś w trakcie bitwy częściowo spłonęła. Straty partyzantki radzieckiej relacje polskich uczestników bitwy określają jako bardzo wysokie. Mówi się w nich niekiedy o około 100 rannych i zabitych. Natomiast raporty dowództwa sowieckiego mówią o stosunkowo nieznacznych stratach rosyjskich.

W trzy dni później wyruszyła kolejna polska wyprawa na lewy brzeg Niemna. Ppor. „Ragner” miał zamiar dotrzeć do Olchówki i zabrać stamtąd swych poległych żołnierzy. Oprócz IV batalionu w akcji uczestniczyła „Bohdanka”. Podczas starć w kilku kolejnych wioskach partyzanci sowieccy cofając się podejmowali próby oporu i ostrzeliwali się. Dowództwo polskie, będące cały czas pod wrażeniem klęski sprzed trzech dni, uznało, że kontynuowanie operacji byłoby zbyt ryzykowne. Decyzja ta nie była trafna. Z raportów sowieckich wynika, że tym razem oddziały radzieckie zostały zaskoczone polską akcją i można było zadać im poważną porażkę. Po dotarciu do Pudzina, skomunizowanej wsi będącej jedną z baz sowieckich, pododdziały IV batalionu przeprowadziły tam działania odwetowe. Spalono część zabudowań i zastrzelono kilka osób. Bezpośrednim powodem odwetu był fakt, iż mieszkańcy wsi ścigali wycofujących się spod Olchówki rannych polskich żołnierzy, strzelali do nich i usiłowali ich schwytać. Podczas żywiołowo prowadzonej akcji odwetowej popełniono jednak pewne pomyłki i błędy.
Drobne utarczki z partyzantką sowiecką trwały nad Niemnem do drugiej połowy czerwca 1944 r. Ostatnia większa walka miała miejsce 17.06.1944 r. pod Oćminowem. Podczas nocnego wypadu na sowiecki brzeg 3 kompania „Alego” zaskoczyła oddział sowiecki w sile „roty” i rozbiła go po krótkiej walce. Bolszewicy uciekli, tracąc 4 zabitych, kilku rannych i 3 jeńców. Ze strony polskiej polegli kpr. Bolesław Kataniewicz „Szczapa” i NN „Strzele”. Zdobyto 1 rkm, kilka PPSz i kb.
„Cziort w oczkach” – część 7
Walki z bolszewikami zostały zahamowane dopiero po zawarciu zawieszenia broni z dowództwem Brygady im. Kirowa podczas pertraktacji w Dokudowie w trzeciej dekadzie czerwca 1944 r.
W czerwcu 1944 r. pluton z kompanii CKM „Mewy” podczas wypadu za Niemen na wysokości Bielicy zaatakował żołnierzy RONA. Zabito 1 z nich, zdobyto 11 koni i 4 siodła. Następnego dnia oddziały RONA zaatakowały Bielicę, ostrzeliwując ją z moździerzy, działek i ciężkiej broni maszynowej. Atak ten został odparty przez oddziały IV batalionu, głównie zaś przez kompanię „Mewy”, która otworzyła ogień z moździerzy i cekaemów. Także w czerwcu 1944 r. część 1 kompanii (m.in. drużyna kpr. „Biestka”) stoczyła walkę z oddziałem RONA w rejonie ujścia Szczary do Niemna.
Trzecia dekada czerwca 1944 r. przyniosła szereg wystąpień zaczepnych IV batalionu przeciw Niemcom.
– 22.06.1944 r. 3 kompania „Alego” rozbroiła załogę niemieckiego pozorowanego lotniska we wsi Kięcie. Zdobyto 2 LMG, około 20 kb i broń krótką. Bezpośrednie działanie prowadził pluton „Ostoi”, reszta ubezpieczała.
– Koniec czerwca 1944 r. Pluton M. Szamreja „Szarego” z 2 kompanii podczas wypadu w rejon Lidy urządził zasadzkę na drodze koło Dajnowa. Rozbito samochód ciężarowy z 30 żołnierzami niemieckimi. Kilku z nich zostało zabitych lub rannych. Zdobyto 3 rkm, 1 MP, 28 kb, 1 pistolet oraz 10 skrzynek amunicji karabinowej.
– Koniec czerwca 1944 r. Patrol „Cygana” z 1 kompanii urządził zasadzkę na szosie Lida-Grodno koło wsi Mochowicze. Zdobyto motocykl z przyczepą, zabijając 2 broniących się Niemców. Zdobyto też 1 MG, 2 MP, broń krótką.

Stosunek dużych akcji zaczepnych między partyzantką sowiecką a oddziałami AK na Nowogródczyźnie wynosił osiem do czterech. Podkreślić trzeba, że to strona sowiecka pierwsza zaczęła przeprowadzać znacznymi siłami akcje wojskowe przeciwko nowogródzkiej Armii Krajowej. Wojna prowadzona w warunkach okupacji przez formacje partyzanckie miała bezwzględny charakter. Wziętych do niewoli z reguły rozstrzeliwano. Bardzo często akcje zbrojne łączono z represjami przeciwko osobom sympatyzującym z jedną, bądź drugą stroną. Przytoczyć można wiele przykładów, gdy represje przeprowadzano według zasady odpowiedzialności zbiorowej. Wydaję się, iż dla partyzantki sowieckiej było to kontynuacją tradycji z okresu okupacji sowieckiej z lat 1939-1941.
Po rozbrojeniu Batalionu Stołpeckiego AK, Sowieci podjęli akcję likwidacji członków rodzin żołnierzy Armii Krajowej i osób popierających partyzantkę polską, połączoną z rekwizycjami majątku. Początkowo działania te prowadzono siłami wydziałów specjalnych, potem również siłami oddziałów i brygad partyzanckich. Wydział specjalny Brygady im. Stalina w okresie grudzień 1943-luty 1944 roku rozstrzelał: siedmioosobową rodzinę Edwarda Kowalewskiego, Stanisława Wyszyńskiego, trzyosobową rodzinę Kazimierza Draczyńskiego, Aleksandra Szpakowskiego, Wincentego Prucika, Weronikę i Mieczysława Farbotków. W nocy z 8 na 9 czerwca 1944 roku we wsi Szczepki, na podstawie rozporządzenia wydziału specjalnego Brygady im. Szczorsa rozstrzelano siedem rodzin „legionistów”. W czasie ataku Brygady „Wpieriod” na wsie polskie 24 lutego zginęło dziesięciu mieszkańców wsi Babińsk, sześć osób z Izabelina i czterech wziętych do niewoli żołnierzy AK. Wymienione miejscowości zostały spalone (Izabelin nigdy nie został odbudowany).
Z meldunku bojowego Brygady im. Czapajewa wynika, że na początku marca 1944 roku jej oddziały „sprawdziły” szereg wsi w rejonie lidzkim, w których wykryto siedem rodzin „białopolaków”. Ich mienie zostało skonfiskowane, gospodarstwa spalone a rodziny rozstrzelane.
17 lutego 1944 roku we wsi Prowżały za usiłowanie stworzenia samoobrony i pomoc legionistom partyzantka sowiecka rozstrzelała dwunastu mężczyzn. Była to egzekucja publiczna. Wieś doszczętnie ograbiono.
Rabunki i bandytyzm ze strony partyzantki sowieckiej na Nowogródczyźnie miały charakter powszechny, ale najbardziej narażeni na grabieże byli mieszkańcy wsi stanowiących zaplecze oddziałów akowskich i rodziny żołnierzy AK. W kwietniu 1944 roku wywiadowi Zgrupowania Lidzkiego udało się rozpracować placówkę AK w Delatyczach. Jej pięciu członków: Jana Witkowskiego, Czesława Jakuba, Stanisława Horoszkę, Leona Podbrzeskiego i Ludwika Majchera po krótkim śledztwie rozstrzelano.
Brygada im. Kirowa miała również agentów w lidzkim Gebietskommisariacie, których wykorzystywano również do zwalczania AK. W styczniu 1944 roku, po zjawieniu się oddziałów ppor. „Ragnera” w rejonie operacyjnym oddziału „Iskra”, zastępca dowódcy brygady do spraw wywiadu lejtnant Dziemidow, za pośrednictwem swej agentury przekazał tę wiadomość władzom niemieckim w Lidzie, które 9 stycznia wysłały do Dokudowa wojsko. Jednostki polskie zmuszone były do wycofania się w kierunku chutorów Bylińskich.
Represje stosowano również wobec osób uciekających przed rabunkami partyzantki sowieckiej na tereny chronione przez oddziały AK. W meldunku dowództwa Brygady Specjalnego Przeznaczenia NKGB ZSRR z kwietnia 1944 roku czytamy:
„[…] Ludność w naszej strefie, szczególne pochodzenia polskiego, dąży do przejścia przez kolej, w rejon Trąb, gdzie ostatnio zaktywizowali działalność polscy legioniści. Wszelkimi sposobami przeszkadzamy przejściu ludności w wymieniony rejon, a wobec najbardziej aktywnych osób, otwarcie wypowiadających się przeciwko władzy sowieckiej, stosujemy represje.”
Nie ulega wątpliwości, że od grudnia 1943 roku na terenie Okręgu Nowogródzkiego Armii Krajowej zaistniał stan regularnej wojny sowiecko-polskiej, który trwał mniej więcej do czerwca 1944 roku, tj. do czasu gdy obie strony konfliktu w obliczu zbliżającego się frontu, skupiły się na działaniach przeciwko Niemcom. Tak więc okręg został zmuszony do prowadzenia walki z dwoma wrogami. Można zaryzykować twierdzenie, że znaczna część sił Okręgu Nowogródzkiego AK, czyli Zgrupowanie Stołpeckie, IV i częściowo I batalion 77 pp AK, żołnierze placówek z południowej części Obwodu Iwje-Juraciszki, zaangażowana była w okresie grudzień 1943 – czerwiec 1944 przeważnie w walki z partyzantką sowiecką.

Wiosną 1944 komenda Okręgu Wileńskiego AK podjęła ostateczne przygotowania do akcji „Burza”. Początkowo strona polska nie przewidywała walk o większe miasta, gdyż obawiała się znacznych strat. Ostatecznie zmieniono jednak pierwotne ustalenia. Komendant Główny AK gen. Tadeusz Bór-Komorowski nakazał komendantom Okręgów „zajmowanie większych miejscowości po opuszczeniu ich przez Niemców, a przed wkroczeniem Rosjan”. Zajęcie Wilna miało być testem dobrej woli władz sowieckich i ich zamierzeń wobec Polski. Na gruncie lokalnym inicjatywa zdobycia Wilna wyszła od mjr. Macieja Kalenkiewicza ps. „Kotwicz”, dowódcy Zgrupowania Południe (Nadniemeńskiego) Okręgu Nowogródzkiego AK. Ppłk Krzyżanowski z entuzjazmem zaakceptował ten pomysł. 12 czerwca 1944 na odprawie w KG AK, na której byli ppłk Krzyżanowski i ppłk Janusz Prawdzic-Szlaski komendant Okręgu Nowogródzkiego AK, zostało to także zaaprobowane przez Komendanta Głównego AK.
Podczas nocnej narady w sztabie polowym w Dziewieniszkach z 2 na 3 lipca ppłk. „Wilk” wyznaczył datę rozpoczęcia operacji „Ostra Brama” na 7 lipca wieczorem, jednak wobec błyskawicznej ofensywy wojsk sowieckich data uderzenia na Wilno została przyśpieszona o 24 h. Trudności w łączności sprawiły jednak, że nie wszystkie oddziały AK dowiedziały się o tym.
W Okręgu Nowogródzkim do operacji „Ostra Brama” przeznaczono większość oddziałów znajdujących się już w polu. Zorganizowane były one w 5 zgrupowań, tworzonych przez 9 batalionów piechoty, 7 szwadronów kawalerii, 4 mniejsze pododdziały – łącznie około 7000 żołnierzy. Uderzenie na Wilno miało nastąpić nocą 6/7 VII 1944 r. Rozkaz dla oddziałów nowogródzkich wydany został 3 lipca. Najwcześniej dotarł do niektórych z nich pod koniec tegoż dnia. Do innych, stojących dalej, dzień lub dwa później. W efekcie oddziały nowogródzkie miały od trzech do jednego dnia na przybycie pod Wilno i odległość od 100 do 200 km do pokonania, w terenie znacznie nasyconym wycofującymi się jednostkami niemieckimi.
Dla żołnierzy IV batalionu 77 pp AK ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera” wykonanie rozkazu udziału w operacji wileńskiej wymagało poświęcenia graniczącego z utratą instynktu samozachowawczego. Jednostka ta od przeszło roku walczyła z partyzantką sowiecką, broniąc przed nią linii Niemna. Pomimo to rozkaz, który dotarł do batalionu 4 lub 5 lipca – został wykonany. „Ragnerowcy”, kwaterujący nad Niemnem na południe od Lidy, mieli do pokonania około 120 km w linii prostej, a w rzeczywistości 160-170 km. Po drodze, pomiędzy Żyrmunami i Bastunami – po zetknięciu się z czołówkami sowieckimi – nastąpiła „wymiana” dowództwa. „Ragner” i dowódcy kompanii ze względów na bezpieczeństwo zostali ukryci wśród żołnierzy, komendę batalionu objął por. Mieczysław Szczerski „Szczerbic”. W czasie marszu stoczono kilka walk z Niemcami. Na szosie Lida – Grodno zaatakowano kolumnę samochodową, niszcząc cztery pojazdy, w kolejnej akcji rozbito jednostkę wojskową która zatrzymała się na postój w majątku Żyrmuny. Rozbrojono też jednostkę własowską pod Śliżunami. Po zetknięciu się z jednostkami Armii Czerwonej przekazano im blisko 150 jeńców. Do spotkania doszło na terenach leżących na północ od Lidy. Dowództwo sowieckie skierowało IV batalion nie pod Wilno, gdzie dążył, lecz na wschód – do Lipniszek, gdzie został skoszarowany. Dopiero nocą 11 VII 1944 r. por. „Szczerbic” zmyliwszy czujność Rosjan zdołał wyprowadzić większość podkomendnych z miasteczka i poprowadzić ich pod Wilno. Dotarł tam jednak dopiero 16 VII 1944 r.

Po zakończeniu operacji „Ostra Brama”, oddział ppor. Zajączkowskiego podzielił los większości wileńsko – nowogrodzkich oddziałów AK, rozbrojony przez Armię Czerwoną. Sam „Ragner” z garstką wypróbowanej partyzanckiej kadry zdołał uniknąć aresztowania i powrócił na tereny nadniemeńskie. Tu ponownie podjął pracę niepodległościową w warunkach nowej okupacji sowieckiej. Na polecenie Komendy Nowogródzkiego Okręgu AK uporządkował organizację w południowej części powiatu lidzkiego (utworzył 5 „ośrodków” konspiracyjnych), koordynował też działalność kilku oddziałów partyzanckich i dyspozycyjnych. Przeciwstawiając się bezprawnym działaniom sowieckim, godzącym w ludność polską, podjął szereg poważnych uderzeń odwetowych w sowiecką administrację i siły bezpieczeństwa.
Od pierwszych dni po wkroczeniu Armii Czerwonej rozpoczęły się aresztowania żołnierzy AK i łapanki ludności do wojska sowieckiego. Na powracających spod Wilna akowców prowadzono formalne polowania. Z częściowo znanych raportów sowieckich wyłania się fragmentaryczny obraz tych represji. I tak np. w dniu 22.08.1944 r. podczas operacji koło Klukowicz (rej. Żołudek) pododdział 1/265 p. strz. WW NKWD zastrzelił 40 osób określonych w meldunku jako „bandyci”. Ponieważ podczas tej operacji sowieci mieli tylko 2 rannych, a meldunek nie informował o zdobytej broni, więc jest jasne, że była to normalna pacyfikacja, podczas której zginęły osoby bezbronne (cywile lub powracający spod Wilna akowcy).
W dniu 09.09.1944 r. pododdziały 273 p. strz. WW NKWD w czasie przeczesywania rejonu miejscowości Borki zlikwidowały „białopolski” punkt wydawniczy (wzięto maszynę do pisania, szapirograf, farby, materiały drukarskie i materiały propagandowe datowane na 06.09.1944 r.). Dnia 11.09.1944 r. koło chutoru Litwa (rej. Lubcza) pluton 32 p. strz. WW NKWD dowodzony przez st. lejt. Aleksandrowa zastrzelił 5 i ujął 4 osoby (przy stracie l rannego), zaś 17.09.1944 r. podczas operacji prowadzonej przez wydzielony batalion 10 Dywizji Strzeleckiej WW NKWD oddział dowodzony przez st. lejt. Demianiuka, przeczesując błota koło Łuczek, zlikwidował 8 „białopolaków” dowodzonych przez Orechwę „Korsarza”, zdobywając l mp i l kb. Z kolei 20.09.1944 r. pododdział 10 Dyw. Strzeleckiej WW NKWD, podczas operacji przeciw oddziałowi „Ragnera” w rejonie wsi Lubory, zastrzelił 3 i aresztował 16 osób. Podczas operacji prowadzonej 15-16.10.1944 r. w rejonie Mociewicz pododdział 32 zmot. p. strzel. WW NKWD zastrzelił l i aresztował 6 osób.

Ppor. „Ragner” wraz z grupką kadry i żołnierzy IV batalionu powrócił spod Wilna na teren placówki 311 już na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. W Bieńkiewiczach dołączył do niego sierż. W. Grabowski „Żyd” z częścią swego plutonu. W pierwszej połowie sierpnia 1944 r. oddział „Ragnera” przeszedł na tereny nadniemeńskie, w rejon Niecieczy i Bielicy. Wraz z nim szła duża grupa kadry, w tym większość dowódców kompanii (ppor. „Fred”, ppor. „Pazurkiewicz”, ppor. „Mewa”, ppor. „Czarny” i ppor. „Smętek” .) Podczas pobytu na terenie placówki 311 „Ragner” nawiązał kontakt z Komendą Okręgu „Grzyb”. Wkrótce potem ppłk „Kotwicz” mianował go dowódcą Zgrupowania „Południe” (Nadniemeńskiego), struktury organizacyjnej AK obejmującej całość sił organizacji w powiecie lidzkim na terenach pomiędzy Lida i Niemnem, a także w powiecie nowogródzkim.
„Ragner” przystąpił do aktywnej działalności organizacyjnej, porządkując pracę AK na powierzonym sobie terenie. Dowódcą sieci konspiracyjnej mianował ppor. Piotra Bartosza „Ryczę”, sam zaś, sprawując komendę nad całością sił, przebywał stale przy dowodzonym przez siebie oddziale partyzanckim. Utworzone przez niego dowództwo Zgrupowania „Południe” miało następującą obsadę personalną:
Komendant Zgrupowania – ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner”,
Komendant sił w konspiracji – ppor. Piotr Bartosz „Ryczę”,
Zastępca – ppor. Alfred Matulewicz „Fred”,
Oficer do zadań specjalnych – ppor. Jerzy Bakłażec „Pazurkiewicz”,
Szef BIP – ppor. NN „Wałek”,
Referent propagandy – NN „Lemiesz”,
Przewodniczący WSS Zgrupowania – ppor. NN „Czarny”,
Lekarz – dr ppor. Bronisław Oszmian „Demon”.
„Cziort w oczkach” – część 8
W skład WSS zgrupowania powołany został także pchor. „Oskierko”. Na rozkaz ppor. „Ragnera” w dowództwie Zgrupowania „Południe” zostały utworzone referaty (wydziały): organizacyjny, wywiadu, kwatermistrzowski, mobilizacyjny [?], łączności, legalizacji i egzekutywa. Ppor. „Fredowi” podlegała łączność i propaganda zgrupowania. Ppor. „Pazurkiewicz” kierował łącznością alarmową (tworzącą odrębną komórkę organizacyjną – sekcję), wydziałem organizacyjnym, legalizacją i egzekutywą. Teren Zgrupowania „Południe” (Nadniemeńskiego) podzielony został na 5 odcinków oznaczonych kryptonimami: „Leon”, „Amelia”, „Klara”, „Irena” i „Czesław”. Największy odcinek „Leon” obejmował 3 kompanie terenowe, komendę miasta Lida oraz placówkę nr 311. Odcinek „Klara”, to dawny Ośrodek Nowogródek. Należy sądzić, że w skład odcinka „Irena” weszły tereny gminy Dokudowo, na zachód od linii kolejowej Lida-Stacja Niemen. Znamy jedynie pełną obsadę komendy odcinka „Klara”, kierowanej przez ppor. Olgierda Piotrowskiego „Cezariniego”. Odcinkiem „Irena” kierował – według dokumentacji NKWD – NN „Cholewa”. Ze źródeł polskich wiadomo, że dowódcą jednego z odcinków, prawdopodobnie właśnie odcinka „Irena”, był sierż. W. Skawiński „Kuna”, zaś jego zastępcą plut. E. Dragun „Orłowski”. Źródła NKWD wskazywały, że dowódcą odcinka „Amelia” miał być ppor. Józef Jagielski „Pion” („Amelia” to prawdopodobnie część powiatu lidzkiego, leżąca na lewym brzegu Niemna, granicząca z powiatem nowogródzkim). Komendantem odcinka „Leon” był ppor. NN „Marek”. Kompanią 2 odcinka „Leon” dowodził sierż. NN „Chmiel”, zaś 3 kompanią ppor. Franciszek Markiewicz [?] „Om”, a po jego aresztowaniu sierż. NN „Wiesław”. Kompanią konspiracyjną krypt.”Z”, obejmującą rejon Myta i Papierni, dowodził do listopada 1944 r. plut. T. Orwid „Kuba”. Plutonami tej jednostki dowodzili:
1 – Krasnowce, Kowale, Podolchówka – plut. Franciszek Jakubowski,
2 – Kaziłowce, Janowlany, Myto – plut. Stanisław Załoga „Ryś”,
3 – Papiernia – NN.
Na rozkaz ppor. „Ryczę” zorganizowano system łączności na całym terenie zgrupowania. Głównym zadaniem łączności alarmowej było zabezpieczanie kadry organizacji i ludności cywilnej przed aresztowaniami i łapankami.
BIP utworzono na szczeblu dowództwa zgrupowania, odcinków oraz kompanii konspiracyjnych. Każda kompania miała dysponować komórką propagandową wyposażoną w maszynę do pisania. Jesienią 1944 r. z całą pewnością komórki propagandowe działały w odcinkach „Klara” i „Irena”.

Siły Zgrupowania „Południe” podzielone zostały na trzy kategorie, obejmujące zarówno jednostki w polu, jak i w konspiracji:
1. Oddziały do zadań specjalnych (walczące z bronią w ręku):
a) oddziały dyspozycyjne dowódców odcinków,
b) oddział partyzancki dowodzony bezpośrednio przez ppor. „Ragnera”.
2. Oddziały konspiracyjne pierwszego rzutu, obejmujące uzbrojonych żołnierzy sieci terenowej AK, okresowo powoływanych do wykonywania określonych zadań i powracających następnie do konspiracji.
3. Oddziały konspiracyjne drugiego rzutu, obejmujące wszystkich pozostałych żołnierzy konspiracji, a nawet nie zaprzysiężonych sympatyków AK, zdolnych do noszenia broni. Dowódcy plutonów mieli obowiązek przygotowania wykazów osób podlegających mobilizacji ze strony Armii Krajowej.
Osoby spoza AK i nie związane z organizacją – posiadające broń – miały być na mocy rozkazu ppor. „Ryczę” rozbrajane.
Komórki wywiadu miały obejmować każdą wieś i każdą instytucję sowiecką. Działanie wywiadu ukierunkowane zostało na demaskowanie agentury NKWD i osób współpracujących z władzami sowieckimi podczas łapanek, aresztowań i innych represji wobec ludności, jak również na ustalanie dyslokacji i ruchów NKWD i sowieckich sił okupacyjnych.
W związku z aresztowaniami, które stale rwały sieć organizacyjną, ppor. „Ragner” w rozkazie nr 54 z 11.11.1944 r. polecił dowódcom oddziałów konspiracyjnych wyznaczyć po dwóch zastępców i poufnie wprowadzić ich w sprawy szczególnie zakonspirowanej łączności. Nakazywał obsadzać stanowiska dowódcze osobami nie podlegającymi sowieckiej mobilizacji do wojska. Funkcje te mogły pełnić także kobiety.
Wkrótce po powrocie na tereny nadniemeńskie „Ragner” wystosował odezwę skierowaną do żołnierzy AK. Odwoływał się w niej do tradycji walk z Niemcami i partyzantką sowiecką w okresie okupacji hitlerowskiej oraz zachęcał do wytrwania w dalszej walce o niepodległość.
Komendant sił w konspiracji, ppor. „Ryczę”, w swych rozkazach określił sposób funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości na terenach Zgrupowania „Południe”. WSS Zgrupowania rozpatrywał sprawy na podstawie doniesień wywiadu lub protokołów żandarmerii. Wyroki mogły zapadać zaocznie. Prawo łaski przysługiwało ppor. „Ragnerowi”. Pisemne wyroki WSS przekazywano niezwłocznie do wykonania szefowi egzekutywy. Wyroki śmierci wykonywały patrole likwidacyjne podlegające ppor. „Pazurkiewiczowi” (jeden stale przebywał przy nim, drugi zaś operował samodzielnie) oraz oddział główny ppor. „Ragnera”. W praktyce wyroki wykonywane były także przez oddziały dyspozycyjne i partyzanckie poszczególnych ośrodków, a nawet przez patrole sieci terenowej. WSS rozpatrywał jedynie sprawy obywateli polskich, bez względu na ich narodowość (tak Polaków, jak i Białorusinów). Najczęściej wyroki skazujące zapadały za współpracę z NKWD, donosy oraz za pomoc okazywaną sowietom podczas łapanek ludności.
25.10.1944 r. w Ogrodnikach (rej. Żoludek) zlikwidowano M. Łukaszewicza „za barbarzyńskie prześladowania obywateli polskich”.
06.11.1944 r. w Tobole zlikwidowano przewodniczącego rady gminnej A. Łukaszewicza „za prześladowanie mieszkańców, obywateli polskich i wydawanie młodzieży”.
25.11.1944 r. w Ogrodnikach (rej. Żołudek) zlikwidowano J. Stolarczyka „za wydanie żołnierzy AK”.
25.11.1944 r. w Ogrodnikach (rej. Żołudek) zlikwidowano W. Mickiewicza „za to, że wydawał młodzież w ręce NKWD”.
Wiadomo, że w okresie październik-listopad 1944 r. wyroki na konfidentach i współpracownikach sowieckich wykonano też w Dzitrykach i Klukowiczach. W dn. 18.10.1944 r. ośmioosobowy patrol zabił w Berdówce aktywistów sowieckich – priedsiedatiela sielsowietu Załużyna i jego syna, oraz ranił pełnomocnika Rejonowego Komitetu Partii – Kisłego. Trudno natomiast ocenić informacje zawarte w różnorodnych dokumentach i publicystyce sowieckiej (nie potwierdzonych w źródłach polskich) przypisujące oddziałom „Ragnera” szereg likwidacji.

Oddziały Zgrupowania „Południe” zwalczały też przypadki bandytyzmu. W rozkazie nr 54 z dn. 11.11.1944 r. „Ragner” pisał między innymi:
„W terenie pojawiły się bandy rabunkowe podające się za oddziały wojsk polskich. Należy prowadzić walkę z tymi bandami ujawniając ich bandycki charakter. Jednocześnie przypominam: winni rabunków poniosą zasłużoną karę”.
Obywatele sowieccy – funkcjonariusze NKWD, milicji i „istriebitielnych” batalionów, pracownicy aparatu partyjnego i administracji – ginęli w czasie walk i potyczek, lub w przypadku niewłaściwego stosunku do ludności – likwidowani na podstawie rozkazów dowódców oddziałów. W dniu 03.09.1944 r. ppor. „Ragner” wystosował ultimatum do władz sowieckich w Lidzie, ostrzegając je, że w razie kontynuowania eksterminacyjnej polityki wobec Polaków, oddziały AK zastosują odwet.
„Komendant Garnizonu Okupacyjnych Wojsk w m. Lida
Naczelnik NKWD m. Lida
Przewodniczący Miejskiego Komitetu Wykonawczego miasta Lida
W odpowiedzi na nieprzerwane aresztowania bezbronnej ludności cywilnej i zwierzęce zabijanie żołnierzy AK, zawiadamiam was, że oddziały AK będą odpowiadały siłą. Od 4.9.44 r. do 7.9.44 r. zatrzymamy ruch na kolei. Jeżeli okupacyjne władze sowieckie będą stosować terror wobec bezbronnej ludności, oddziały AK przystąpią do działań odwetowych i każdy sowiecki aktywista i żołnierz uważany będzie za bandytę.
Komendant Zgrupowania Batalionów Nadniemeńskich”
Ponieważ ostrzeżenie to nie spowodowało zmiany postępowania władz sowieckich wobec ludności i żołnierzy AK, oddziały „Ragnera” w szeregu przypadków istotnie potraktowały sowieckich funkcjonariuszy jak bandytów.
Jak już wspomniano, ppor. „Ragnerowi” podlegało kilka oddziałów partyzanckich i dyspozycyjnych, stale operujących w terenie, prowadzących działania samoobrony i odwetowe. W rejonie Myta i Papierni działała grupa dyspozycyjna dowodzona przez plut. T. Orwida „Kubę” (12 osób). Na terenie gminy Dokudowo działał patrol sierż. „Kuny”. Odcinek „Klara” (Nowogródek) dysponował oddziałem partyzanckim w sile plutonu, dowodzonym przez kpr. Witolda Hładkiego „Gila” (20-30 żołnierzy).
Przy „Ragnerze” stale znajdował się główny oddział Zgrupowania „Południe”, liczący kilkudziesięciu żołnierzy. Jego stany były płynne. Wydzielano z niego grupy i patrole odchodzące w teren z zadaniami, wielu żołnierzy zwolniono z powodu chorób, zdarzały się też wypadki dezercji, jako że żołnierze mieli poczucie beznadziejności prowadzonej walki (zwracał na to uwagę ppor. „Ragner” w jednym z raportów, przejętych przez NKWD podczas aresztowania „Marianny”). Jeszcze w sierpniu 1944 r. „Ragner” wydzielił drużynę dowodzoną przez „Karasia” i wysłał ją na lewy brzeg Niemna w celu nawiązania kontaktu z tamtejszymi placówkami AK i rozpoznania możliwości działania na tym terenie. Pod koniec sierpnia 1944 r. silna obława sowiecka zmusiła go do okresowego przejścia za Niemen z głównymi siłami oddziału. Po kilku dniach powrócił w rejon Bielicy i Niecieczy, pozostawiając jednak za Niemnem na terenie odcinka „Amelia” oddział w sile do 60 żołnierzy, dowodzony początkowo przez kpr. Leona Zajączkowskiego „Drzewicę”, a następnie przez ppor. Józefa Jagielskiego „Piona”. Natomiast oddziałem dyspozycyjnym placówki 311 dowodził osobiście sierż. „Zawieja”, a później jego zastępca W. Prońko. W ten sposób większość sił partyzanckich podlegających „Ragnerowi” operowała stale w nadniemeńskiej części powiatu lidzkiego i okolicach Lidy, zaś na lewym brzegu Niemna – sięgając terenów powiatu nowogródzkiego – oddziały ppor. J. Jagielskiego „Piona” i Edwarda Jodko „Gila” oraz patrol „Karasia”. Przy „Ragnerze” znajdowało się na ogół od 30 do 50 żołnierzy.

Oddziały ppor. „Ragnera”, zgodnie z rozkazami Komendy Okręgu, unikały starć z wojskami sowieckimi, ograniczając się do niezbędnej samoobrony i zwalczania agentury NKWD. Jednak represje i zbrodnie sowieckie popełniane na ludności cywilnej zmusiły już we wrześniu 1944 r. „Ragnera” do przeprowadzenia pierwszych akcji odwetowych. Także we wrześniu 1944 r., na rozkaz por. „Sybiraka”, oddziały Zgrupowania „Południe” dwukrotnie wykonały ostrzegawczą akcję dywersyjną na liniach kolejowych.
Pierwsza – z początku września 1944 r. – wiązała się z ultimatum wystosowanym przez ppor. „Ragnera” do władz sowieckich w Lidzie i miała zmusić je do zmiany postępowania wobec ludności cywilnej i żołnierzy AK. Druga – przeprowadzona 17.09.1944 r. – oznaczona kryptonimem „Rocznica”, była znakiem protestu wobec okupacji ziem polskich przez Armię Czerwoną.
Oddziały Zgrupowania „Południe” przeprowadziły we wrześniu 1944 r. łącznie 12 akcji dywersyjnych, wykolejając 2 pociągi, wysadzając 2 mosty i uszkadzając w 8 miejscach tory kolejowe.
03/04.09.1944 r. na odcinku Dalekie-Dubczany na linii Lida-Wołkowysk, 8 km od Lidy, patrol dowodzony przez „Wiarusa” wysadził most kolejowy, powodując trzydziestosześciogodzinną przerwę w ruchu pociągów.
04/05.09.1944 r. na linii Lida-Baranowicze (14 km od Lidy) wysadzono w 4 miejscach tory kolejowe.
06.09.1944 r. na stacji Lida wysadzono parowóz, wrzucając do paleniska kostkę trotylu.
17/18.09.1944 r. oddział „Piona” wysadził tory na linii kolejowej Lida-Baranowicze na odcinku Nowojelnia-Stacja Niemen.
18.09.1944 r. na odcinku Lida-Stacja Niemen wysadzono tory kolejowe.
„Cziort w oczkach” – część 9
Jesienią 1944 r. dowodzone przez ppor. „Ragnera” siły partyzanckie i konspiracyjne Zgrupowania „Południe” były najpoważniejszym przeciwnikiem okupacyjnych władz sowieckich na Nowogródczyźnie. Według raportów sowieckich miały one przeprowadzić 86 „aktów terrorystycznych”, 6 dywersji i 24 „inne napady zbrojne”. Znaczna część owych „aktów terrorystycznych” to potyczki i starcia z grupami operacyjnymi NKWD, narzucane przez sytuację oraz likwidacje agentów NKWD. Spośród większych akcji zbrojnych, wykonanych na terenie Zgrupowania „Południe”, można wymienić między innymi:
24.08.1944 r. niezidentyfikowana grupa partyzancka w starciu koło Ryłowców zdobyła transport broni. W ręce partyzantów wpadło 6 ckm, 9 rkm, 160 PPSz i amunicja.
Pod koniec sierpnia 1944 r. grupa „Kuby” w sile 118 rozproszyła dziesięcioosobowy posterunek sowiecki w Krasnowcach, uwalniając około 25 mieszkańców z okolicznych wsi, ujętych podczas łapanki. Oddział „Kuby” pozorował przypadkowe wystąpienie niemieckich maruderów.
05.09.1944 r. w potyczce koło wsi Sojenie [?] oddział sowiecki stracił 3 zabitych.
06.09.1944 r. grupa „Kuny” wykonała w Dokudowie zamach na dom, w którym odbywało się zebranie istriebitieli z udziałem przedstawicieli Rejonowego Komitetu Wykonawczego Partii (byli do dawni czerwoni partyzanci, obecnie organizujący łapanki i aresztowania ludności). Według źródeł sowieckich zabito aktywistę Ginzburga z RKW, zaś 3 aktywistów ciężko raniono.
We wrześniu 1944 r. oddział „Ragnera” stoczył potyczkę koło Toboły.
W pierwszej połowie października 1944 r., przedzierając się przez obławę koło Bielicy grupa „Żyda” rozbiła samochód wojskowy (zabito 2 żołnierzy sowieckich).
II dekada października 1944 r. – podczas wypadu w rejon Szlachtowszczyzny grupa „Żyda” stoczyła nocną walkę z sowiecką grupą operacyjną.
27.11.1944 r. we wsi Lubora drużyna kpr. „Brewki”, dowodzona przez kpr. „Drzewicę”, ujęła i zlikwidowała sowieckiego lejtnanta.
27.11.1944 r. koło wsi Lubora drużyna, dowodzona przez „Drzewicę”, zniszczyła sowieckie auto wojskowe, zabijając 2 żołnierzy.
Jesienią 1944 r. (brak dokładnej daty) 3 pluton kompanii „Z” z rejonu Papierni zlikwidował grupę sowieckich milicjantów z Myta, gnębiących ludność stałymi wypadami. Byli to młodzi wostocznicy, którzy przetrwali okupację niemiecką na tym terenie i obecnie „odwdzięczali się” ludności za pomoc i opiekę.

Pod koniec października 1944 r. „Ragner” dał rozkaz ppor. „Mewie” i sierż. „Żydowi”, by na czele patrolu w sile drużyny rozpoznali możliwość przemarszu na zachód, w kierunku na Puszczę Nacką. Niestety, w grupie „Żyda” znajdował się, wprowadzony wcześniej do oddziału „Ragnera”, agent NKWD, „wnutriennik” o kryptonimie „Bystry”. W wyniku jego meldunków drużyna „Żyda” została zlokalizowana i 27.10.1944 r. rozbita przez grupę operacyjną NKWD koło chutoru Szejbaki (rej. Żołudek). Poległ Aleksander Troniewski „Olek”, a w ręce NKWD wpadli ppor. „Mewa” (ciężko ranny) i Jan Nosowicz „Jesień”.
Pomimo tej porażki rozpoznanie możliwości przejścia na zachód było kontynuowane w listopadzie 1944 r. Nie wydaje się jednak, by „Ragner” zamierzał wraz z oddziałem odejść za linię Curzona. Chciał jedynie skorzystać z możliwości stwarzanej przez rozkazy KG AK i Komendy Okręgu „Grzyb” i dać szansę ratunku ludziom najbardziej zagrożonym, wysyłając ich za linię Curzona, gdzie nie byli znani i poszukiwani. Do końca pozostawał dowódcą dbającym o swych żołnierzy. W rozkazie nr 54 z dn. 11.11.1944 r. pisał między innymi:
„Sierżant ma się przerwać ze swoim oddziałem na tereny zajęte przez armię Berlinga i tam rozwiązać oddział. Marszrutę i sposób przebicia się pozostawiam do decyzji sierż. […]. Porucznik i skompromitowani podoficerowie i żołnierze mają się przebić do centrum kraju. […] Do centrum kraju mają także prawo wyjechać te osoby, którym w ocenie dowódcy zagraża niebezpieczeństwo. W żadnym wypadku nie jest dozwolony wyjazd samowolny”.
Nie znane są efekty tych zaplanowanych przez „Ragnera” działań przerzutowych. Wiadomo jednak, że z możliwości wyjazdu do centrum kraju skorzystało wielu żołnierzy Zgrupowania „Południe”. Spośród kadry odeszli m.in. por. „Czarny”, ppor. „Fred”, ppor. „Smętek”, sierż. „Żyd”, plut. „Kuba”. Warunki działania stawały się coraz cięższe. Teren nasycony był oddziałami NKWD, istriebitieli i milicji. Wszędzie wkradała się agentura NKWD, przenikając nawet w szeregi organizacji podziemnej.
By nie narażać ludności na represje, „Ragner” wraz z oddziałem przestał nocować we wsiach. Obozowano w lasach, pod gołym niebem, stale zmieniając miejsca postoju. W czasie przemarszów likwidowano agenturę sowiecką i wymykano się obławom NKWD, z którymi dochodziło często do potyczek.
Aresztowania rwały sieć organizacyjną, powodując coraz większe straty. W dn. 23.09.1944 r., w wyniku meldunku agenta NKWD „Olcherowicza”, aresztowane zostały w Falkowiczach Izabela Jasińska vel Sędzinówna „Marianna” i Bronisława Tupko. Przy „Mariannie”, będącej wówczas kurierką „Ragnera”, znaleziono meldunki dowódców pododdziałów i korespondencję „Ragnera” z Komendą Okręgu. Wkrótce potem, w wyniku dalszych informacji dostarczonych przez agentów i danych uzyskanych podczas bestialskich przesłuchań aresztowanych żołnierzy AK, przeprowadzona została operacja NKWD na terenach leżących na zachód od Lidy. Aresztowano wówczas 19 osób, m.in. kpt. „Ikara” i ppor. Władysława Kleger-Rudomino. W Krupowie aresztowany został sierż. S. Zaleski „Kot” (zamordowany następnie podczas próby ucieczki z transportu do Lidy). Koło Żołudka zamordowano pchor. Balińskiego „Adlera”. W chutorze koło Papierni poległ osaczony przez NKWD partyzant „Klon” (zdążył zastrzelić lejtnanta NKWD). W dniu 13.11.1944 r. grupa operacyjna NKWD z Zapola zaskoczyła w chutorze pod Ryłowcami ppor. „Ryczę”, który stawił opór i poległ w czasie walki.
W połowie listopada 1944 r. na Zgrupowanie „Południe” spadł kolejny cios. Grupa operacyjna NKWD aresztowała w Klukowiczach ppor. „Pazurkiewicza”, zaskakując go w czasie snu. Natychmiast przewieziono go do najbliższego garnizonu NKWD w Bielicy, a stamtąd do Lidy. Przeszedł niezwykle okrutne śledztwo (był cały granatowy od bicia). Skazany na karę śmierci, został powieszony w publicznej egzekucji w Lidzie w początkach lutego 1945 r. Wśród aresztowanych jesienią 1944 r. znaleźli się też W. Kłoczko „Nalibocki” oraz Jan Szumski i Bójko z patrolu egzekutywy. Z magazynów broni organizacji NKWD zabrało podczas rewizji l moździerz, l PTR, 9 rkm, 5 pm, 1 5 kb, 2 pistolety i zapasy amunicji.

Bezpośrednio po aresztowaniu „Pazurkiewicza” grupa operacyjna NKWD uderzyła na obozujący w lesie nieopodal Klukowicz oddział „Ragnera”. Ten jednak zdołał przebić się, unosząc ze sobą 1 rannego.
Oddziały Zgrupowania „Południe”, operujące na lewym brzegu Niemna, nie prowadziły, oprócz wrześniowej akcji dywersyjnej, działań w większym stylu. Oddział „Gila” wykonał około 10 niedużych akcji, w tym kilka wyroków na współpracownikach NKWD. W dniu 29.09.1944 r. pododdział 265 p. strz. WW NKWD dowodzony przez lejt. Wdowina zlikwidował grupę „Karasia” (zabito 4 partyzantów, w tym dowódcę, 10 – wśród nich ciężko rannego S. Kolendo – ujęto). Tego samego dnia jednostki 136 p. strz. WW NKWD prowadziły operację w rejonie Królewszczyzna-Brzozówka, przy czym pododdział dowodzony przez lejt. Chodaka zastrzelił 9 i ujął 3 osoby, zdobywając l mp, 9 kb i 3 pistolety (straty własne NKWD – 1 zabity).
Oddział „Fiona” w październiku 1944 r. nie prowadził działań bojowych, obozując w lasach nad Niemnem, głównie w rejonie Rudy. W październiku i listopadzie 1944 r. operacje NKWD rozbiły dowództwo odcinka „Klara” Nowogródek, oraz oddziały partyzanckie na lewym brzegu Niemna. Likwidacja AK rozpoczęła się od oddziału „Gila”. Wprowadzony do grupy „Gila” agent NKWD, „wnutriennik” o kryptonimie „Iwan”, przygotował grunt do operacji przeciw oddziałowi. Została ona przeprowadzona w końcu października. W efekcie oddział został rozbity, przy czym kpr. W. Hładki „Gil” wraz z jednym ze swych podkomendnych poległ w walce, zaś 17 żołnierzy AK ujęto (w tym zastępcę dowódcy, Feliksa Szulca „Kunę”). Z kolei praca „wnutrienników” NKWD „Pietrowa” i „Leśnego” przygotowała grunt do operacji przeciw oddziałowi ppor. Józefa Jagielskiego „Piona”. W początkach listopada 1944 r. silna operacja NKWD rozbiła obóz oddziału „Piona” w lesie pod Rudą. Poległo 2 partyzantów (Konstanty Ignatczyk „Brzózka” i NN Rysiek – młynarz z Rudy), zaś kilku dostało się do niewoli. Osaczony przez obławy NKWD ppor. „Pion” zdecydował się na rozwiązanie oddziału i rozpuszczenie ludzi do domów. Przedzierali się wśród jednostek sowieckich, ginąc w potyczkach i wpadając w ręce NKWD. Sam „Pion” poległ w kilka dni później, otoczony przez NKWD na drodze wiodącej do Brzozówki (będąc w sytuacji bez wyjścia zastrzelił się). W czasie likwidacji oddziału „Piona” sowieci zdobyli 6 karabinów maszynowych, 3 pm, 14 kb i zapasy amunicji. Działania NKWD przeciwko niedużym grupkom pozostałym po oddziale „Piona”, ukrywającym się w lasach nadniemeńskich, były kontynuowane przez cały listopad 1944 r.

Praca agentów NKWD umożliwiła aresztowanie w dniu 07.11.1944 r. łączniczek odcinka „Klara”: Karoliny Kosidór „Lili” i Kazimiery Bułbak. Postępujące szybko śledztwo doprowadziło do aresztowania zastępcy komendanta odcinka „Klara” – Czesława Iwińskiego „Górala”, a następnie do aresztowania w dniu 09.11.1944 r. całego dowództwa odcinka: komendanta ppor. Olgierda Piotrowskiego „Cezariniego”, szefa łączności Janusza Chylińskiego „Świerka”, szefa BIP Jerzego Cieślewicza „Jura”, kwatermistrza Zygmunta Rudasia „Kazika” oraz 13 innych osób (m.in. Leona [Tadeusza?] Kozłowskiego „Sybiraka”, Henryka Kmity, prowadzącego nasłuch radiowy, Tadeusza Borharda „Dęba” – dowódcę plutonu, Wacława Woronowicza i Adamowicza, u których znajdowały się punkty kontaktowe, Anny Adaszewskiej „Kleopatry”, Anny Wiszniewskiej „Sarny”. W ręce NKWD wpadła też kancelaria odcinka „Klara” oraz powielacz, radio i materiały propagandowe. Podczas procesu, jaki w dniach 19-20.03.1945 r. zorganizowano w Nowogródku, „Cezarini”, „Góral” i „Jur” zostali skazani na karę śmierci, zaś pozostali żołnierze AK na wysokie wyroki ITŁ [Gułag].
Rozpoznanie agenturalne prowadzone przez NKWD pod kryptonimem „Bieżeńcy” (uciekinierzy) doprowadziło do rozbicia placówki Zgrupowania „Południe” w rejonie Lubcza, dowodzonej przez Michała Nowika „Pieprza”. W końcu listopada 1944 r. NKWD aresztowało tu 24 osoby oskarżone o przynależność do AK oraz 15 osób określonych jako pomocnicy „bandy”. Wśród ujętych znajdował się „Pieprz” i jego zastępca Franciszek Ligowski.
W końcu listopada 1944 r. w terenie utrzymywał się jeszcze tylko oddział główny pod dowództwem „Ragnera” i patrol „Kuny”, operujące na prawym brzegu Niemna. Oddział „Ragnera” kilkakrotnie atakowany był przez grupy operacyjne NKWD, zawsze jednak szczęśliwie udawało mu się przebić, jednak zeznania aresztowanych i dane dostarczone przez agentów umożliwiły NKWD przygotowanie kolejnej, starannie przeprowadzonej operacji.
W dniu 03 grudnia 1944 r. trzy pierścienie funkcjonariuszy WW NKWD (ponad 1400 ludzi) okrążyły teren pomiędzy Niecieczą i Cackami (do bezpośredniej akcji użyto 400 funkcjonariuszy). Walka z niespełna trzydziestoosobowym oddziałem „Ragnera” rozegrała się koło chutoru Jeremicze. Według polskich relacji poległo 7 partyzantów, w tym ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner”, jego brat Leon, pseud. „Drzewica” i plut. Stanisław Tobota „Ojciec” (śmiertelnie ranny), zaś jeden – Wacław Brylewski „Mucha” – dostał się do niewoli. Źródła sowieckie określają odmiennie straty polskie (5 zabitych i 3 jeńców) oraz siły oddziału „Ragnera”, zaniżając je z niezrozumiałych powodów. Reszta oddziału przebiła się z okrążenia.

Przytoczony poniżej dokument [w części 10] stanowi fragment opracowania Dowództwa Wojsk Wewnętrznych NKWD Okręgu Białoruskiego z grudnia 1944 r. na temat działalności i likwidacji oddziału ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”. Zainteresowanie najwyższych władz sowieckich tą grupą, a także siły przeznaczone do jej likwidacji (ponad 1400 żołnierzy i funkcjonariuszy NKWD + 3 czołgi), świadczą, iż stanowił on realne zagrożenie dla instalowania władzy komunistycznej na anektowanych przez ZSRR terenach Polski. Dokument ten pozwala na sprecyzowanie jakie jednostki i w jakiej sile uczestniczyły w operacji likwidacji oddziału „Ragnera”, kto nimi kierował, a także doprecyzować przebieg działań. Zwraca uwagę fakt, że większość około 30–osobowego oddziału polskiego zdołała wymknąć się z pierścienia okrążenia, a sowieci zdołali zniszczyć jedynie 8-osobową grupkę partyzantów, w składzie której znajdował się sam ppor. „Ragner”. Ciała poległych partyzantów i ppor. „Ragnera” funkcjonariusze NKWD pogrzebali w nieznanym do dzisiaj miejscu.
„Cziort w oczkach” – część 10
ZARZĄD WOJSK WEWNĘTRZNYCH NKWD BIAŁORUSKIEGO OKRĘGU
Mińsk …. grudzień 1944 r.
Ściśle tajne
[…]
M. Bielica i leżące blisko niej wioski rejonu lidzkiego, okazały się centrum, w którym rozpoczynając swoje formowanie, ukrywał się sztab białopolskiego zgrupowania bandyckiego pod dowództwem „RAGNERA”.
Według danych agentury „RAGNER” okresowo wraz ze swoim sztabem odwiedzał zamieszkałe punkty, przylegające do m. Bielica.
Z dniem 6 listopada br. został wystawiony w m. Bielica garnizon z 34 z[mechanizowanego] p[ułku] s[trzeleckiego] [WW NKWD] w składzie s[trzeleckiej] r[oty], liczącej 82 ludzi.
27.11.1944 r. komendant 3 s[trzeleckiej] r[oty] 34 zmot. p. strzel. lejtnant SYSOJEW w celu przeprowadzenia zwiadu pułkowego, przeszukania miejscowości i ujęcia bandyckiego elementu i uchylającego się od poboru do C[zerwonej] A[rmii] wysłał pluton, liczący 30 ludzi, pod dowództwem zastępcy komendanta roty lejtnanta BUTJAJEWA i dwóch pracowników operacyjnych TO NKGB Lida w zamieszkałych punktach Klukowicze i Nieciecz.
W nocy na 28.11.44 r. przy przeszukaniu jednego z domów Klukowicz zostali zaskoczeni i znienacka ujęci 2 uzbrojeni nieznajomi. Zatrzymanymi podczas przesłuchania okazali się:
1.BAKŁAŻEC Grzegorz [sic! – Jerzy] syn. Aleksandra, pseudonim „PAZURKIEWICZ” [Ppor. Jerzy Bakłążec „Pazurkiewicz”, dowódca 2 kompanii IV/77 pp AK, po lipcu 1944 r. jeden z zastępców ppor. „Ragnera”], porucznik armii polskiej, zastępca komendanta woskowego podziemia zgrupowania „Południe”.
2.SZUMSKI Jan [Jan Szumski, żołnierz grupy dyspozycyjnej AK] syn. Michała, pseudonim […], uczestnik zgrupowania bandyckiego „RAGNER”.
Z zeznań ujętych zostało ustalone, że dowódca zgrupowania bandyckiego „RAGNER” z grupą 30 ludzi, ukrywa się w lesie w rejonie Osinówka (5070).
Zastępca komendanta roty lejtnant BUTAJEW po naradzeniu się z operacyjnym pracownikiem NKGB KOZŁOWEM wysłał meldunek komendantowi roty, a sam z grupą nie czekając na posiłki, udał się do miejsca wskazanego przez ujętych. Podczas marszu do lasu w rejonie Osinówki (5070) lejtnant BUTAJEW zauważył bandytów, otworzył niespodziewanie ogień. W rezultacie nieumiejętnych działań zastępcy komendanta roty lejtnanta BUTAJEWA, bandyci zostawili na polu walki 2 rannych: plutonowego „BROWKĘ” i członka bandy o pseudonimie „SOKÓŁ”. Wykorzystując znajomość terenu ukryli się.
Przybyłe posiłki i zorganizowane poszukiwania [bandy] od 28.11. do 1.12.44 r. rezultatów nie dały.
1.12.44 r. przybył osobiście na miejsce Zastępca Państwowego Komisarza Bezpieczeństwa państwowego BSRR pułkownik GUSIEW, ja podjąłem decyzje i opracowałem plan operacji wojskowej mającego na celu pojmanie i likwidację sztabu białopolskiej formacji „RAGNERA”. Plan przedkładam.
Dla przeprowadzenia operacji poleciłem wyznaczyć:
43 zmot. .p. strzel. o liczebności 940 ludzi
2/105 p. pogranicz. o liczebności 230 ludzi
1/267 p strzel. o liczebności 220 ludzi
Czołgowy pluton z wydzielonego batalionu czołgowego o liczebności 20 ludzi
RAZEM: 1.410 ludzi
Uzbrojenie: 3 czołgi, 8 ciężkich karabinów maszynowych, 58 ręcznych karabinów maszynowych, 100 automatów, 140 rewolwerów i 1.110 karabinów.
Łączność: radio, samochód i konni posłańcy.
Transport: 25 samochodów.
Dowodzenie operacji zostało powierzone dowódcy 10 S[trzeleckiej] D[ywizji] [WW NKWD] pułkownika SZIRJAJEWOWI, dowódcy 34 zmot. p. strzel. pułkownikowi SAZONOWOWI i naczelnikowi lidzkiego operacyjnego odcinka majorowi bezpieczeństwa państwowego KONOSZEWICZOWI.
Operacja została rozpoczęta 2.12.44 r.
Dowódca 10 SD pułkownik SZIRJAJEW postanowił:
Wystawić osłony (ubezpieczenia) siłami do 2-ch strzeleckich batalionów na rubieży rzeki Dzitwa, frontem na południe w granicach: z prawej [strony] stacja Kurchany, z lewej Ogrodniki z zadaniem nie dopuszczenia do przerwania się bandy w północnym i północno – zachodnim kierunku.
Jednym strzeleckim batalionem działać rozpoznawczo w rejonie Papierowce, Olchowce, z zadaniem poszukiwania bandy, a jednocześnie nie dopuścić do przerwania się jej i przeprawienia przez rzekę Dzitwę.
Siłami jednego strzeleckiego batalionu i specjalnych pododdziałów działać rozpoznawczo po prawdopodobnych punktach przebywania bandy, z zadaniem odnalezienia jej i likwidacji. szczegóły zob. w przedłożonym schemacie operacji.
2.12.44 r. pododdziały zajęły zgodnie z planem pozycje wyjściowe, zaczynając w noc na 3.12.44 r. prowadzić aktywne rozpoznanie i poszukiwanie bandy.
O świcie 3.12.1944 r. 1 strzelecki batalion 34 p. zmot. p. strzel. i specpododdziały pułku, pod dowództwem komendanta 1/34 zmot. p. strzel. kapitana CHUTORSKOWO i 1/26 p. strzel. pod dowództwem st. lejtn. SOŁOMATINA, przystąpiły do przeczesywania miejscowości i aktywnych poszukiwań bandy „RAGNER”.
3.12.44 r. o godz. 14.00 dowódca pododdziału 1 plutonu 5 s[trzeleckiej] r[oty] 34 zmot. p. strzel. starszyna SOBOLEW z grupą 3 ludzi (st. sierżant CIEWIERCZUK, giefreiter KLEKSANDROW, czerwonoarmista PIETRUSZIN) w lesie w odległości 1 km od m. JAMONTY (5080) zetknęli się z bandgrupą, która znajdowała się przy ognisku. Zauważywszy zbliżanie się wojskowej grupy, banda podjęła walkę.
Znajdujący się w odległości 200 m na południe od miejsca spotkania dowódca kompanii karabinów maszynowych 1/34 zmot. p. strzel. st. lejtnant KUCZMIN z grupą żołnierzy ruszył w kierunku wystrzałów. Banda widząc nadciągające posiłki grupy KUCZMINA, zaczęła odchodzić w kierunku północnym, chcąc skryć się w lesie.
Po przybyciu na miejsce spotkania dowódca 1/34 zmot. p. strzel. kapitan CHUTORSKOI rozkazał grupie st. lejtnanta KUCZMINA szybko wyjść w rejon Cacki, Zaborce […] i nie dopuścić do wycofania się bandy w las na północ od Cacek. Grupie dowódcy 3 s[trzeleckiej] r[oty] pod dowództwem lejtnanta SYSOJEWA liczącej 46 ludzi szybko wyjść w rejon Dąbrowy, z zadaniem niedopuszczenia przerwania się bandy w las na południe od Falkowicz, pozostałymi siłami pod dowództwem kapitana CHUTORSKOWO ścigać bandę do pełnego jej zniszczenia.

W rezultacie okrążenia i ostrzału banda została zmuszona do wyjścia na odkryta polanę, gdzie została zniszczona. W rezultacie bojowego spotkania zabito – 5, ujęto 2 bandytów.
Wśród zabitych znajdowali się:
Dowódca Zgrupowania Nadniemeńskiego porucznik „RAGNER”,
szef – kwatermistrz zgrupowania „TABOTA” [Plut. Stanisław Tobota „Ojciec”, kwatermistrz IV/77 pp AK.] (był ciężko ranny i zmarł).
Aktywni członkowie bandy:
„MON” [sic – Leon] – [Kpr. Leon Zajączkowski „Drzewica”, brat ppor. „Ragnera”]
„BOGDAN” [NN „Bogdan”]
„GITLER” [NN „Gitler”]
Trzem bandytom udało się ukryć. Na miejscu walki zabrano: ręczny karabin maszynowy – 1. Karabinów – 5, automatów – 1, pistoletów – 2, naboi – 480, szereg sztabowych dokumentów przedstawiających wartość operacyjną i 2 pieczęcie.
Na podstawie zeznań wcześniej ujętego uczestnika bandy „SZUMSKIEGO” został odnaleziony i zabrany skład uzbrojenia sztabu „RAGNERA”. Wzięto: ręcznych karabinów maszynowych – 7, automatów – 4, karabinów – 11, granatów – 5, granatnik – 1, naboi – 1 worek, radioodbiorników – 6, […], aparatów telefonicznych – 4, akumulatorów – 7, […].
PODSUMOWANIE:
W rezultacie przeprowadzonych operacyjno – wojskowych działań, przeprowadzenia rzędu skutecznych operacji i bojowych spotkań, rozbity został jeden z głównych sztabów i zadana wielka porażka białopolskim formacjom bandyckim nazywanym Nadniemeńskim Zgrupowaniem „Południe”.
Zabity dowódca i organizator białopolskiej bandycko – powstańczej formacji, jeden z głównych przywódców terrorystyczno – dywersyjnej działalności, organizator przeciwdziałania i oporu wobec zamierzeń partii i władz w szeregu rejonów grodzieńskiego obwodu, „RAGNER”.
ZAŁĄCZNIKI:
1. kopia planu operacji
2. Mapa rejonu operacji
3. Kopia tłumaczenia jednego z dokumentów zdobytych przy likwidacji sztabu „RAGNERA”.
NACZELNIK WEWĘTRZNYCH WOJSK NKW
BIAŁORUSKIEGO OKRĘGU
GENERAŁ – MAJOR
/KISIELEW/

„Cziort w oczkach” – część 11
Niewiele dłużej utrzymał się patrol „Kuny”. Jeszcze we wrześniu 1944 r. obława NKWD przeczesująca błota koło wsi Borki zlikwidowała ziemiankę grupy (w której umieszczono też punkt wydawniczy AK). Aresztowano przy tym kilku nocujących w niej żołnierzy sieci terenowej AK. Działając w coraz cięższych warunkach patrol „Kuny” likwidował donosicieli i funkcjonariuszy sowieckich. Późną jesienią 1944 r. zastępca „Kuny”, plut. E. Dragun „Orłowski”, zastrzelił w Wieliczkach szczególnie szkodliwego dla ludności istriebitiela (człowiek ten był w grupie operacyjnej, która kilka dni wcześniej rozstrzelała bez sądu, w doraźnej egzekucji, jego brata). W dn. 28.11.1944 r. „Orłowski” w wyniku donosu został ujęty (wyrok: 25 lat ITŁ). Aresztowano też 10 mieszkańców przysiółka pod Honczarami, w którym „Orłowski” nocował.
W styczniu 1945 r. w walce z grupą operacyjną NKWD w rejonie Jodki-Bylińskie poległ sierż. Skawiński „Kuna” i jeden z jego żołnierzy (ciężko ranny „Kuna” ostatni nabój przeznaczył dla siebie). W Bylińskich aresztowano wówczas szereg osób, w tym komendanta placówki AK, NN „Muchę”.
Ogółem, według raportów sowieckich, w operacjach prowadzonych przez NKWD przeciw Zgrupowaniu „Południe” poległo 30 żołnierzy AK, zaś 207 osób związanych z organizacją zostało aresztowanych. Z pozostałych w polu ludzi „Ragnera” na przełomie 1944 i 1945 r. nowy oddział partyzancki zorganizował sierż. Anatol Urbanowicz „Laluś”.
Pozostaje jeszcze omówienie działalności podporządkowanej „Ragnerowi” placówki 311. Miała ona chronić ulokowaną na jej terenie radiostację Komendy Okręgu „Grzyb”, co udawało się do „wsypy” 08.09.1944 r. W dniu 06.09.1944 r. grupa operacyjna 34 zmot. p. strz. WW NKWD, dowodzona przez kpt. Chutorskiego, w czasie przeczesywania rejonu wsi Paszkiewicze aresztowała 25 osób (w tym wielu żołnierzy AK). Radiostacja, „namierzona” na początku września, została zlikwidowana przez pododdział 34 zmot. p. strz. WW NKWD, dowodzony przez kpt. Kuzniecowa i grupę pracowników NKGB, w dn. 08.09.1 944 r. Aresztowano wówczas 9 żołnierzy AK, w tym rannego serią z automatu por. „Juza”. Dalsze operacje NKWD doprowadziły do aresztowania kolejnych 20 żołnierzy AK, ukrywających się na terenie placówki 311, również por. „Sybiraka” (2 wyroki śmierci – w tym dla por. „Sybiraka”, 4 wyroki po 20 lat ITŁ i 14 wyroków po 5-10 lat ITŁ).
Placówka 311 dysponowała niedużym oddziałem bojowym dowodzonym osobiście przez sierż. W. Pawłowskiego „Zawieję” lub jego zastępcę Wiktora Prońko. Grupa ta prowadziła niezbędne działania z zakresu samoobrony. Źródła sowieckie przypisują jej szereg akcji:
03.07.1944 r. w Jancewiczach zlikwidowano lejtnanta NKWD,
03.08.1944 r. w Żyrmunach zastrzelono milicjanta M. Wołosiewicza,
21.08.1944 r. w Apollonowie zlikwidowano priedsiedatiela sielsowietu W. Atówkę,
26.08.1944 r. w Krupowie zlikwidowano milicjanta Nowikowa,
05.09.1944 r. w Apollonowie wykonano wyrok na Wojsiedzie, a w Lidzie na Tomaszewskim,
10.09.1944 r. oddział „Zawiei” przebił się przez obławę NKWD pod wsią Womiszki (za co otrzymał w rozkazie nr 50 z 15.09.1944 r. pochwałę ppor. „Ragnera”, zaś „Zawieja” został przedstawiony do odznaczenia KW),
23.09.1944 r. w Żyrmunach zastrzelono 5 osób, w tym sekretarza „sielsowietu” Koszlę,
07.10.1944 r. w starciu koło Żyrmun zabito 3 funkcjonariuszy NKWD.
Aresztowania ludności i żołnierzy AK, mające miejsce jesienią 1944 r., doprowadziły do znacznego rozbicia placówki 311. W październiku 1944 r. w przysiółku Kurmiany (w zagrodzie J. Wojtulewicza) grupa operacyjna NKWD znalazła część „zamelinowanego” archiwum placówki 311. Odkryto też 2 składy broni, biorąc 2 rkm, 8 pm, 17 kb, rakietnicę, miny, materiały wybuchowe, 11 granatów i 1500 naboi. Sierż. „Zawieja” musiał opuścić teren powiatu lidzkiego i wyjechać do Wilna, gdzie jednak 22.01.1945 r. został aresztowany. NKWD ujęło też jego zastępcę Wiktora Prońko (obaj zostali skazani na karę śmierci) oraz 31 osób oskarżonych o przynależność do placówki 311, zaś 1 osobę zastrzelono na miejscu. Podczas procesu żołnierzy placówki 311 na karę śmierci zostali skazani: kpt. S. Rybka „Ikar”, por. W. Kleger-Rudomino, F. Markowicz, S. Titowicki, W. Prońko. Na 20 lat ITŁ skazano 2 osoby, 1 osobę na 14 lat ITŁ, 7 osób na 10 lat ITŁ, pozostałych na kilkuletnie wyroki ITŁ. W toku śledztwa NKWD uzyskało dane personalne 107 żołnierzy AK, mieszkańców powiatu lidzkiego. Większość z nich ukrywała się, lecz jak oceniał raport NKWD, w ciągu 1945 r. prawie wszyscy zostali zabici lub aresztowani. Mimo tych strat placówka 311 nadal istniała. Jej nowym komendantem została, zgodnie z zaleceniami ppor. „Ragnera”, kobieta – Joanna Gordon-Lalewska „Rusałka”.
Pozostali przy życiu podkomendni „Ragnera” kontynuowali działalność pod nowym dowództwem, przeciwstawiając się sowieckim okupantom jeszcze przez kilka dalszych lat. Ostatni z nich walczyli i ginęli do maja 1949 roku, pod rozkazami ppor. Anatola Radziwonika „Olecha”.

Opracowano na podstawie:
Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956, red. Rafał Wnuk, Sławomir Poleszak, Agnieszka Jaczyńska, Magdalena Śladecka, Warszawa – Lublin 2007,
Bieliński Ryszard, „Góra – Dolina” Adolf Pilch, Warszawa 2007,
Boradyn Zygmunt, Niemen, rzeka niezgody. Polsko-sowiecka wojna partyzancka na Nowogródczyźnie 1943-1944, Warszawa 1999,
Erdman Jan, Droga do Ostrej Bramy, Warszawa 1990,
Korab-Żebryk Roman, Operacja wileńska AK, Warszawa 1988,
Krajewski Kazimierz, Armia Krajowa na Nowogródczyźnie po lipcu 1944 [w:] Żołnierze Wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku, praca zbiorowa, Warszawa 2002.
Krajewski Kazimierz, Likwidacja ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera” przez Wojska Wewnętrzne Białoruskiego Okręgu NKWD, Publikacje internetowe OBEP IPN Warszawa,
Krajewski Kazimierz, Na Ziemi Nowogródzkiej. „Nów” – Nowogródzki Okręg Armii Krajowej, Warszawa 1997,
Krajewski Kazimierz, Partyzantka poakowska na kresach północno-wschodnich II Rzeczypospolitej w latach 1946–1953 [w:] Ostatni leśni 1948–1953, pod red. Tomasza Łabuszewskiego, Warszawa 2003, s. 109-119,
Krajewski Kazimierz, Zgrupowanie „Południe” (1), [w:] Ziemia Lidzka, nr 4(47)/2001
Krajewski Kazimierz, Zgrupowanie „Południe” (2), [w:] Ziemia Lidzka, nr 1(48)/2002
NKWD o polskim podziemiu 1944-1948. Konspiracja polska na Nowogródczyźnie i Grodzieńszczyźnie, oprac.: Andrzej Chmielarz, Warszawa 1997,
Pilch Adolf, Partyzanci trzech puszcz, Warszawa 1992,
Teczka specjalna J. W. Stalina. Raporty NKWD z Polski 1944-1946, wybór i oprac. Tatiana Cariewskaja [i in.], Warszawa 1998,
Ze wspomnień żołnierzy AK Okręgu Nowogródek, oprac. Eugeniusz Wawrzyniak, Warszawa 1988,
Zychowicz Piotr, Bohater w cieniu zbrodni [w:] „Rzeczpospolita”, 16.06.2007.
Autor: Grzegorz Makus
źródło: http://podziemiezbrojne.blox.pl/2008/03/8222Cziort-w-oczkach8221-czesc-1.html